niedziela, 13 marca 2016

16.


Zbyszek

He's a dog 
But he's dressed up like a sheep

        Zuzy nie ma. Jest tylko jej ciało, które leży bezwładnie na łóżku całymi dniami. Nie ucieszył ją złoty medal wiszący na jej szyi, nie ucieszyła żadna z wielu propozycji zmiany klubu ani nawet powołanie do reprezentacji seniorek na mecze towarzyskie. Parodniowy wypad do Portugalii też nic nie dał. Straciłem również Mariannę. Obydwie mają złamane serca albo w ogóle już ich nie mają. Staram się być silny za całą naszą trójkę. Pierwszy raz w ogóle nie czuję się potrzebny w Spale, pierwszy raz czuję, że to im jestem o wiele bardziej potrzebny.
   -Obiecaj mi, że będziesz trzymał nerwy na wodzy – mówi Zuza przed naszym wyjazdem. – Ty Michał też. Nie ma co robić z tego szopki.
   -A ty nam obiecaj, że będziesz chodziła na zajęcia – tulę ją mocno. – Że weźmiesz się w garść i że przestaniesz rozpaczać, bo nie ma po kim.
        Gdy tylko wychodzimy z mieszkania od razu mam wyrzuty sumienia. Jeszcze nigdy tak się o nią nie martwiłem. Dzwonię do Mańki, która na szczęście zdaje się już brzmieć o wiele lepiej niż Zuza. Może dlatego, że jak sama wyznała, wystarczająco doświadczyła, by spodziewać się takiego zakończenia. Boję się także spotkania z Bartkiem. Chociaż nie, ja się nie boję. Po prostu nie chcę się z nim spotkać, nie chcę go już więcej widzieć na oczy. Wiem, że będę musiał mocno się zaprzeć, by nie zrobić mu krzywdy. Denerwuję się, bo pierwszą spotkaną przez nas osobą w Spale jest właśnie on. Mijamy się na korytarzu, odwracamy głowy w drugą stronę. Wieczorem Bartek przychodzi do naszego pokoju i prosi, by ta sytuacja nie wpłynęła na atmosferę w kadrze.
   -Doskonale wiesz, że to niemożliwe – mruczy Michał.
   -Ale chyba możemy spróbować? – pyta zniecierpliwiony Bartek.
   -Odkąd cię tu zobaczyłem próbuję ci nie wpierdolić, to powinno ci starczyć – burczę. – Słuchaj, to, co stało się między tobą a Zuzą, zostanie między tobą a nią. Jesteś potrzeby kadrze, więc nie mam zamiaru cię podkopywać czy robić nie wiadomo czego, żeby cię zdyskredytować. U mnie jesteś skończony. W ogóle co ty kurwa najlepszego zrobiłeś?!
   -No ja chciałem Kamilę zostawić…
   -Poczekaj, tylko po chusteczki pójdę, bo się wzruszyłem – kpi Misiek. – Jakbyś chciał, to byś to dawno zrobił.
        Bartek wychodzi z naszego pokoju, trzaskając drzwiami.
   -No pewnie, bo tu to on powinien być obrażony – prycham, kładąc się z powrotem na łóżko. – Nie myślałem, że on kiedykolwiek okaże się tak żałosny.
   -Poczekaj do piątku – odpowiada Michał. – Zuza jak go zobaczy, to go rozszarpie przy wszystkich.
   -No to go rozszarpie, ma prawo – wzruszam ramionami. Zuzka z przerażeniem przyjęła wiadomość o tym, że zgrupowanie kadry zacznie się weekendem w Spale. Pociesza ją jedynie to, że Mańka ma zrobić obszerny materiał o tych dwóch zgrupowaniach, więc będzie tu na miejscu. Jeśli ona będzie zajęta, zawsze jesteśmy jeszcze my i Iga, która również dostała swoje pierwsze w życiu powołanie.
Przez kolejne dni nasze kontakty z Bartkiem są ciężkie. Przez większość chłopaków też jest traktowany inaczej, chociaż mówiłem, że to ich nie dotyczy. Kurek się denerwuje, co odbija się na jego grze, jednak Anastasi to mnie bierze na rozmowę. Nie ukrywam, że to przez sprawy prywatne, dlatego Andrea więcej nie dopytuje.
Wreszcie przychodzi piątkowe popołudnie. Zajmujemy z Michałem i Mańką stolik dla pięciu osób, czekając na przyjazd Zuzy i Igi. Mańka pozbierała się po swoim rozstaniu, nie płacze, dużo się śmieje. Wiem, że Zuzie jeszcze dużo brakuje, by choć trochę się uśmiechnąć. Gdy piłkarki ręczne wchodzą do jadalni, nigdzie nie widzę Zuzy. Dostrzegam ją na samym końcu, ale i tak z początku nie mogę jej rozpoznać. Zuzka ścięła swoje długie włosy, które teraz sięgają ledwie do ramion. Wciąż jest smutna, przebiega szybko wzrokiem po stolikach, a gdy dostrzega Kurka, spuszcza głowę w dół.
  -Zuziu, nie mogę się na ciebie napatrzeć – Mańka mocno ją tuli. – Ślicznie wyglądasz!
  -Przestań – mruczy Zuzka w odpowiedzi i siada obok Michała. Spoglądam na Igę, która tylko kręci głową. Czyli wciąż jest źle. To będzie ciężki weekend…
  -Jak te dziewczyny z kadry? – zagaduje Michał. – W porządku się wydają?
  -Trudno powiedzieć – mówi Iga. – Coś tam z nami gadały, ale no wiadomo, to dopiero początek. A co u was, jak nowy trener?
  -Bardzo fajny człowiek, idzie się z nim dogadać – odpowiadam. Do rozmowy dołącza się też Mańka, milczy tylko Zuza, która bardziej dziubie obiad niż go je. Nagle poważnieje, kątem oka spogląda na Michała, który też przestaje się uśmiechać. Michał coś jej szepcze, ich spojrzenia krzyżują się ze spojrzeniem Igi.
  -Co się dzieje? – pytam i odwracając się za siebie, widzę stojącego w wejściu Kadziewicza. Odwraca się również Mańka, widelec z jej rąk upada głośno na talerz. Łukasz kiwa głową w naszą stronę, po czym idzie do stolika Bartka.
  -Kurek go zawołał – stwierdza obojętnie Zuzka. – Widać nie wystarczyło mu zgnojenie mnie, musiał jeszcze dobić Mańkę.
        Mariannie dzwoni telefon, tylko dlatego nie komentuje słów Zuzy.
   -Co to za chore domysły? – syczę, gdy Mańka wychodzi porozmawiać na korytarz. – Bardziej wybujałej teorii to nie mogłaś wymyśleć.
   -Czy ty uważasz, że on to zrobił nieświadomie? – burczy Zuźka. – Przecież wiadomo, że będzie próbował mnie przeprosić i uznał, że w jakiś magiczny sposób Kadziewicz mu pomoże. Gołym okiem widać, że raczej tu kolegów bardzo nie ma. Został mu tylko Łukasz, tak samo beznadziejny jak on sam.
   -Na pewno Łukasz ma tu jakiś interes – wtrąca się Iga. – Poza tym od razu przyszedł przywitać się z Kurkiem, więc to ma z nim związek. Ciekawe, czy zostanie na dzisiejszej imprezie?
   -Jakiej imprezie? – pyta Zuza.
   -Dzisiaj ma być impreza dla wszystkich sportowców tutaj, wy też jesteście zaproszone – wyjaśnia Michał.
   -Ja tam nigdzie się nie wybieram – mówi Zuzka i rzeczywiście, gdy zbliża się impreza, nawet nie myśli o wyjściu z pokoju. Widmo spotkania Kurka całkowicie ją paraliżuje. Mańka też boi się spotkania z Łukaszem, który wciąż gdzieś pałęta się nie wiadomo po co po ośrodku. Marianna próbuje ją namówić na wyjście chociażby po to, by ją swoją obecnością wspierała, ale Zuz wciąż leży na łóżku i nie chce nikogo słuchać.
   -Jak się tam nie pojawisz, to on tu przyjdzie – mówi Michał. Zuza od razu się zrywa, wyciąga ubrania z torby i zamyka się w łazience. Niecałe pół godziny później wchodzimy do naszej hali treningowej, na ten wieczór specjalnie przygotowaną do dzisiejszej imprezy. Jest ciemno, gdzieniegdzie błyszczą jaskrawe światła lamp, gdzieś z kąta leci muzyka. Początkowo Zuźka trzyma się kurczowo Michała, ani na minutę się go nie puszcza. Dopiero gdy do nas podchodzą jakieś piłkarki ręczne, Iga bierze wciąż niechętną Zuzę na drinka w ich gronie. Siadamy z Michałem na boku sali, bierzemy po butelce piwa i rozglądamy się za Kurkiem i Kadziewiczem. Tego wieczoru nie mam ochoty na jakikolwiek podryw, górę bierze rodzinny obowiązek chronienia dziewczyn. Niedługo dosiada się do nas Żygadło z Możdżonkiem. Rozmawiamy, choć ja bardziej wciąż szukam wzrokiem Bartka.
   -Kurek siedzi w pokoju, ogląda coś – mówi nagle Łukasz, spoglądając na mnie.
   -A Kadziewicz? – dopytuję. – Co on tu robi?
   -Zwykła wizyta – odpowiada Żygadło. – Siedzi teraz z Gruszką i Winiarem. Nie musisz się martwić o dziewczyny, nie powinni ich zaczepiać.
        Uśmiecham się nikło. Wcale nie czuję się przez to spokojniejszy.


Zuza

I thought my sacred body
With him it would be fine

        Nie chcę tu być. Nie chcę kadry, nie chcę wciąż mijać się z Kurkiem, nie chcę odbierać jego maili i smsów wysyłanych z różnych numerów. Znudzona imprezą, wymykam się za ośrodek na papierosa. Nie wybadałam jeszcze stosunku trenera kadry do palenia, więc na wszelki wypadek wolę się z tym kryć. Jest chłodno. Kulę nogi pod siebie i przyglądam się rozgwieżdżonemu niebu. Mimowolnie rozglądałam się, czy przypadkiem gdzieś niedaleko mnie nie ma Kurka, bo to jednak byłoby całkiem prawdopodobne zagranie w jego stylu, ale nigdzie go nie widziałam. Widziałam tylko Mańkę z kamerzystą, zadającą wszystkim mnóstwo pytań. Mnie również nie oszczędziła, słyszałam też jej obietnicę złożoną Ignaczakowi, że dziś napije się z nim kieliszek wódki. Cieszę się, że choć ona radzi sobie po swoim rozstaniu o wiele lepiej ode mnie. Z początku brałam powołanie do kadry jako coś, co pomoże mi przywrócić równowagę, jako furtkę do zupełnie nowego rozdziału w życiu. Tak było przez pierwsze kilka godzin, potem znów odezwał się Kurek, błagając o wybaczenie. Właściwie nie ma dnia, by do mnie nie zadzwonił czy nie napisał. Za każdym razem blokowałam numer, z którego się odzywał, w końcu jego maile usuwałam bez czytania. Znam swoją wartość i wiem, że zasługuje na kogoś, kto będzie mnie szanował.
     Nie mam ochoty wracać na halę. Wpadam tylko na chwilę, by powiedzieć Idze, że wracam do pokoju. Zamykam za sobą drzwi na klucz, włączam lampkę, zasłaniam zasłony i kładę się na łóżku z notatkami, mając nadzieję cokolwiek się nauczyć. Po cichu powtarzam materiał, dopóki nie słyszę pukania do drzwi. Milknę. Boję się otworzyć, boję się nawet zapytać, kto stoi po drugiej stronie.
   -Zuza, jesteś?
        Spinam się, mam wrażenie, że ze strachu nie oddycham. Powinnam wciąż siedzieć na tej cholernej imprezie. Jakbym była z dziewczynami albo z Batmanem, to przez myśl by mu nie przeszło chociażby na mnie spojrzeć.
   -Zuza, masz zamiar przez resztę życia mnie unikać?
   Tak, taki jest plan, durniu.
   -Zuz, proszę cię, jedna rozmowa.
   Która i tak nic nie zmieni. Z ciężkim sercem wstaję i otwieram mu drzwi. Kurek od razu próbuje mnie pocałować, dziwi się, gdy mocno odpycham go od siebie.
   -No ciebie to już do reszty posrało – prycham. – Czy ty myślałeś, że kiedy tylko cię zobaczę, to rzucę ci się w ramiona i wszystko wybaczę? Nie jesteśmy ani w książce, ani w filmie, nie czuję do ciebie nic poza odrazą.
   -Już mnie nie kochasz? – Kurek robi krok w przód do mnie, ja robię krok w tył od niego.
   -I ty się jeszcze temu dziwisz? – warczę. – Trudno, żebym po tym wszystkim nawet cię lubiła. Ja pójdę w swoją stronę, ty w swoją.
   -Ale możemy jeszcze raz spróbować!
   -Wiesz co, ja od trzech tygodni próbuję siebie i ciebie nie zabić, to powinno ci wystarczyć.
   -Jakiś problem? – w drzwiach staje Misiek. Groźnie marszczy czoło i nie spuszcza wzroku z Bartka.
   -Kurek jest problemem – wzruszam ramionami. – Bartuś nie rozumie, że nie chcę mieć z nim więcej nic wspólnego.
   -Może mu zaśpiewaj, to wtedy zrozumie – Kubi uśmiecha się sztucznie do Bartka. – A tak na poważnie, to zjeżdżaj, Bartek.
        Kurek wyjątkowo posłusznie zjeżdża, a Michał na wszelki wypadek do powrotu Igi zostaje ze mną w pokoju. Kolejnego dnia zaczynamy od treningu na siłowni. Większość dziewczyn się nie przemęcza, ja wręcz przeciwnie, w ogóle się nie oszczędzam. Gdy do sali wchodzą siatkarze jeszcze bardziej przyspieszam tempo, za co dostaję burę od trenera. Schodząc z bieżni, natykam się na poważny wzrok Zbyszka. Zibi korzystając z okazji, że biorę wodę, po cichu woła mnie do siebie.
   -Przetrenowujesz się, Młoda – szepcze. – Twoje nowe koleżanki jakoś chętne do wysiłku nie są, w przeciwieństwie do ciebie.
   -Bo mają kaca, którego ja nie mam – odpowiadam, próbując złapać oddech. – Jeszcze jakieś złote rady starszego brata?
   -Nie rada, a pytanie – Zbyszek łapie mój ręcznik rzucony przez Igę. – Jak tam z Kurkiem?
   -Nie wierzę, że Michał ci nic nie powiedział.
   -Powiedział.
   -No to wiesz, że dałam sobie radę – biorę butelkę wody. – Najpierw przez niego płakałam, teraz go unikam, jeszcze trochę, a nie będę zwracać na niego uwagi.
         Trener chłopaków woła ich na rozgrzewkę, więc nasza rozmowa się urywa. Spotykamy się dopiero późnym popołudniem, kiedy czekamy, aż skończą trening i udostępnią nam halę. Unikam spojrzenia Kurka, rozglądając się po hali. Zamieniamy z Zibim parę słów i umawiamy się, że wpadnę do ich pokoju wieczorem. Składam im wizytę razem z Igą, która wyjątkowo nie protestowała przed spotkaniem ze Zbyszkiem. Właściwie gadamy o niczym, dopóki Zibi nie pyta się mnie, czy zdecydowałam się na jakąś z ofert.
   -Myślałam o Lublinie – odpowiadam. – Tylko że tym razem o Selgrosie.
   -Naprawdę? – Michał spogląda na mnie poważnie. – To… to byłoby coś.
   -Wiem, ale nie wiem, czy miałabym gwarancję grania taką, jaką mam w Gdyni – opieram się o ramię Zbyszka. – Więc w sumie to nie wiem. Nic nie wiem.
   -W Gdańsku miałabyś mnie.
        Patrzę uważnie na bawiącego się pilotem od telewizora Michała.
   -Zmieniasz klub? – pytam, na co on kiwa głową.
   -No zmieniam – wstaje i otwiera okno. – Miałem nadzieję, że może nie pojadę tam sam.
   -Tylko ze mną, tak? – dopowiadam, na co po raz kolejny Kubi potakuje.
   -Gdynia jest o dalej od Bełchatowa niż Lublin – wtrąca Iga. – No i tam mogłabyś szybko zostać gwiazdą.
   -Nie chcę być gwiazdą, chcę tylko grać w każdym meczu i wygrywać – mówię. – A potem to zobaczymy.
   -Rozmawiałem o tobie z Bartkiem – gdy tylko słyszę zdanie Zbyszka, od razu zakrywam mu dłonią usta.
   -Nie obchodzi mnie to – syczę. – Nie obchodzi mnie ten człowiek. Dla nikogo nigdy nie czułam się najważniejsza. Kiedy coś zaczęło się między nami dziać uwierzyłam, że może z nim mi się wreszcie uda, że skoro on chce się ze mną w jakiś sposób związać, to muszę być dla niego ważna. Nie byłam. Znów się pomyliłam i nie chcę myśleć, ile jeszcze podobnych pomyłek przede mną.

- - - - - - -

Obiecałam sobie, że to skończę, więc to skończę. Nie wiem kiedy, ale skończę.