niedziela, 1 listopada 2015

15.


Do you still want more
Intriguing things to explore?


        Nie czuję nic poza spokojem i ulgą. Wtulona w jego ramiona oglądam mecz chłopaków w Olsztynie. W myślach powtarzam sobie, że nic mnie już nie zrani, że wszystko zaczyna się układać. Po cichu świętuję moje małe-wielkie zwycięstwo. Okazałam się być wystarczająco silna by to przetrwać, wystarczająco dobra, w ogóle wystarczająca na tyle, bym została przez niego wybrana. Happy end istnieje, przecież jesteśmy tego najlepszym dowodem. Nie wiem, komu kibicuje Bartek, ekscytuje się każdym zdobytym punktem przez obydwie drużyny i dzieli się ze mną każdą swoją uwagą.
   -Fajnie, że Kubi dostał powołanie – mówi podczas przerwy między drugim a trzecim setem. – Gra we Włoszech naprawdę mu pomogła.
   -A wiesz, że miałam jechać z nim? Zrezygnowałam, bo nie chciałam zostawiać studiów po pierwszym roku.
   -Nie żałujesz?
   -Jakoś nie specjalnie, no, może mnie to bardziej uderzało, gdy było zimno i musiałam się uczyć.
   -Jak będziemy mieć wolny weekend, to zabierzesz mnie do Lublina i pokażesz mi miasto ze swojej perspektywy. Wiesz, że nigdy tam nie byłem?
        Bardzo zdziwiona tym, co mówi Bartek, zaczynam opowiadać o Lublinie i o mieszkaniu w nim. Opowiadam o moich ulubionych miejscach, o wypadach i powrotach nad ranem, o meczach, o uczelni. Kura przestaje skupiać się na spotkaniu w Olsztynie, nawet wyłącza telewizor i słucha mnie. Potem sam z siebie proponuje, byśmy wyszli na jakąś imprezę, więc szybko się szykuję i wyruszamy na rundę po stołecznych klubach. Wracamy o trzej nad ranem odrobinę wstawieni, roześmiani, szczęśliwi, bo wszystko co najgorsze już za nami, a przed nami jest wspólna przyszłość, że teraz tak naprawdę wszystko się dla nas zaczyna.
Bartkowi udaje się wymknąć z mieszkania parę minut przed przyjazdem chłopaków do domu. Starannie ukrywam ślady jego obecności, sama staram się nie emanować radością i zachowywać się tak jak zwykle. Zibi niczego nie podejrzewa, umawiamy się, że po moim treningu przyjdzie po mnie z Miśkiem i pójdziemy na jakąś obiadokolację.
   -A co ty taka szczęśliwa? – pyta mnie Iga, gdy biegniemy razem na rozgrzewce. – Skończyłaś z Kurkiem?
   -Wręcz przeciwnie – odpowiadam. – Bartek zerwał z Kamilą. Wczoraj, kiedy wróciłam z treningu, zastałam go pod drzwiami. Powiedział, że się z nią rozstał.
   -Tego to się nie spodziewałam – Iga zwalnia tempu biegu. – Powiedziałaś o tym Zibiemu i Mańce?
   -Bartek prosił, żebyśmy jeszcze się z tym wstrzymali, wiesz, ze względu na Kamilę.
   -Nie łapię tego wytłumaczenia. Znaczy się no trochę go rozumiem, ale… może on z nią wcale nie zerwał? Nie chce o was mówić, bo jasno przyznałby się do romansu z tobą, to fakt. Mimo wszystko uważaj. Nie kwestionuję w żaden sposób tego, że on się z nią nie rozstał, ale po co miałabyś cierpieć, gdyby było inaczej?
        Mimowolnie Iga zasiewa we mnie ziarenko niepewności. Mańka byłaby z niej dumna, zapewne zrobiłaby to samo i jeszcze dodała parę innych rzeczy, przez które zaczęłabym się niepokoić i popadać w paranoje. Podczas obiadu Zibi oznajmia, że w weekend jadą z Miśkiem do Bartka na małą imprezę. Ja sama nie miałam nic przeciw temu, my szykowałyśmy się do walki o półfinał, poza tym musiałam nadrabiać zaległości na studiach, dlatego cisza w domu była mi potrzebna. Tydzień mija mi na dłuższych niż zazwyczaj treningach, zajęciach, które staram się nie opuszczać i krótkich smsach wymienianych z Bartkiem w trakcie całego dnia. W piątek udaje mi się zdążyć na drugi, ponownie wygrany przez chłopaków mecz. W podzięce Zibi z Miśkiem decydują, że i oni przyjdą kolejnego dnia na mój mecz i tym samym pojadą później do Bełchatowa. Niestety, nam spotkanie nie wychodzi tak dobrze jak im. Zbyszek, kierowany kolejnym, zupełnie niezrozumiałym impulsem usilnie namawia mnie, bym pojechała z nimi, więc się zgadzam. Po cichu mam nadzieję, że Bartek wreszcie oficjalnie przedstawi mnie jaką swoją dziewczynę, tym samym kończąc całe to nasze ukrywanie się. Niecierpliwię się, denerwuję, a kiedy otwiera nam drzwi na jego twarzy w ogóle nie ma radości, jest zakłopotanie.
   -Przyjechaliśmy w niewłaściwym momencie? – pyta ze śmiechem Zibi. Bartek niezdarnie próbuje zaprzeczyć, unika patrzenia na mnie. Od razu wyczuwam, że jest coś nie tak, że coś się dzieje.
   -No wreszcie, czekaliśmy na was!
        Widok Kamili od razu tłumaczy mi wszystko. Pod pretekstem zostawienia telefonu w samochodzie proszę Zbyszek o kluczyki do auta i wychodzę szybko z mieszkania. Trzęsąc się zapalam papierosa, nawet nie powstrzymuję łez. Nie wiem, na kogo jestem bardziej wściekła, na siebie, czy na niego, a może na los, że skazał nas na coś takiego. Do czego ja byłam mu potrzebna? Do podnoszenia sobie adrenaliny? Przecież na meczach miał jej aż w nadmiarze. Gdyby mnie kochał, gdyby nawet ją kochał, żadnej z nas nie zrobiłby czegoś takiego. Ledwie co wszystko się dla nas zaczynało, teraz wszystko się definitywnie kończy. Nie chcę wracać na górę i udawać, że nic się nie stało. Jestem zbyt wściekła, by przyjąć wszystko w spokoju i rozliczyć się z Bartkiem w cztery oczy. Przed drzwiami przecieram wierzchem dłoni łzy, biorę głęboki oddech i wchodzę do środka.
   -Zuza, co jest? – na mój widok Zbyszek podrywa się z kanapy. Bartek wciąż na mnie nie patrzy, na co reaguję histerycznym śmiechem.
   -Bartuś, skarbie, wstydzisz się mnie? – pytam ironicznie, wciąż opierając się o ścianę. – Kto to widział, żeby wstydzić się własnej dziewczyny?
   -Kogo? – Kamila spogląda zdezorientowana to na mnie, to na Kurka.
   -Nie wiem czy wiesz, ale wy się tydzień temu rozstaliście – mówię. – Bo widzisz, ja mam romans z Bartkiem, znaczy się, miałam, tak gdzieś od połowy listopada. Kazałam mu zdecydować między mną a tobą. W tamtą sobotę przyjechał mi powiedzieć, że zostawił ciebie dla mnie, ale teraz to sama nie wiem. Chyba ci się to przyśniło, co, Bartuś? A może to mi się to przyśniło?
         To jest scena z komedii romantycznej. Ja jestem główną bohaterką, zrozpaczoną do granic możliwości. Dla lepszego efektu powinnam być pijana. Bartek to główny bohater, który ‘z miłości’ do dwóch kobiet ‘pogubił się’. Kamila to postać drugoplanowa, ona z kolei powinna być wcieleniem zła, ale w tej historii jest zupełnie niewinna. Gdyby to rzeczywiście był film, to jej współczułabym najbardziej, sobie najmniej. Przecież od samego początku wiedziałam, w co się pakuję. Co więcej, gdzieś w tle powinno lecieć coś przeraźliwie smutnego, tymczasem ciszę przerywam ja, dalej prowadząc swój  monolog, co raz rzucam jakiś sarkastyczny komentarz w stronę Kurka i płaczę. Bardzo chcę być dzielna, ale nie mogę. Nie chcę. Niech widzi, jeśli wreszcie na mnie spojrzy, że mnie zranił. Kamilę też zranił, bo ona także zaczyna płakać. Ani Zbyszek, ani Michał nie mówią nic, bez słów zabierają mnie do samochodu. Kubi siada za kierownicą, ja opieram się o ramię Zibiego na tylnym siedzeniu i płaczę.
   -No już, Maleństwo – Zbyszek nieskutecznie próbuje zetrzeć moje łzy z policzków. - To nie koniec świata. Już jeden podobny przeżyłaś.
   -I ile jeszcze takich przede mną? – wyciągam kolejną chusteczkę. - Nade mną i Mańką to wisi jakieś fatum, my się po prostu do tego nie nadajemy, ja to jak widać, w szczególności.
   -Nie to, żeby coś, ale spójrz na mnie i Zibiego – odzywa się Michał. – Do tej pory żaden z nas nie był w poważnym związku. Zuza, Kurek to tchórz i frajer i w ogóle na ciebie nie zasługuje. Całe życie przed nami na prawdziwą miłość.
   -Nie pociesza mnie to – burczę.
   -Naprawdę musiałaś się w nim bardzo zakochać, skoro zgodziłaś się na taki układ – wzdycha Zibi. – Ale z drugiej strony, to nie ciebie zdradzał, nie oświadczył ci się i nie naobiecywał ci gruszek na wierzbie, prawda?
   -Wystarczyło, że powiedział, że mnie kocha. Widzisz, jaką naiwną masz siostrę?
   -Nie, ty nie jesteś naiwna. To on jest idiotą. Nic nie jest twoją winą, rozumiesz? Nic. I nie próbuj myśleć inaczej.


-------------------------------

Nie wiem, co tu dalej będzie. Muszę pomyśleć. W razie czego, wiecie, gdzie mnie szukać.

1 komentarz:

  1. ja jestem dumna z Zuzi i nawet Zbyszek jest jakiś taki sensowny.

    OdpowiedzUsuń