Mańka
' In a Manner of speaking
I just want to say
That I could never forget the way
You told me everything
By saying nothing '
-No, to witaj w domu.
Lila ostrożnie wchodzi za mną do
mieszkania, stawiając na korytarzu swoje walizki. Uważnie rozgląda się wokół,
zaglądając do każdego pomieszczenia.
-Tak, te ściany to dzieło Zbyszka i Michała,
podziwiaj – staram się ją rozluźnić. Lilka uśmiecha się lekko i delikatnie
potakuje głową.
-Pochwalę ich, kiedy się z nimi zobaczę –
odpowiada. – Dziękuję Mania.
-Za co? – siadam obok niej na łóżku. – Jesteś
dla mnie jak siostra, chyba nie myślałaś, że cię samą z tym wszystkim zostawię?
-A Dorota? Co ona na to?
-Wie i jej to nie przeszkadza.
-Na pewno?
-Na pewno, o to się nie martw. Możesz u mnie
zostać tak długo, ile chcesz.
Lila uśmiecha się do mnie z
wdzięcznością i delikatnie ściska moją dłoń.
-Muszę pojechać jutro do rodziców, wyjaśnić
tę całą sytuację – mówi. – Sprawdzimy, o której mam jutro pociągi?
-Jesteś pewna, że chcesz już jutro o tym z
nimi rozmawiać? – pytam, niezbyt przekonana do tej myśli.
-Wolę teraz, niż później. Z resztą, tu nie
ma nic do gadania, zdradził mnie, zostawiłam go, tyle. Naprawdę Mania, przynajmniej
będę to mieć za sobą.
Nie mając za wiele do powiedzenia
wyszukuję Lilce parę połączeń do Radomia. Resztę popołudnia Lila co raz
zapewnia mnie, że wszystko jest z nią w porządku i się otrząsnęła. Przez jej
solenne zapewnienia nabieram podejrzeń, które całkowicie sprawdzają się w nocy.
Przebudzam się, nie znajdując Lilki obok siebie w łóżku, wychodzę z sypialni i
znajduję ją całkowicie zapłakaną w łazience.
-Nie chciałam, żebyś myślała, że ja wciąż to
przeżywam – szepcze, gdy podsuwam jej chusteczki.
-Lilcia, przecież ja przechodziłam przez to
samo – mruczę, tuląc ją do siebie. – Nie musisz przy mnie udawać.
-Ale głupio mi jest zadręczać ciebie sobą.
-Lileńka, kochanie, jesteś dla mnie jak
siostra – kciukiem przecieram łzy z jej policzków. – Cieszę się, że to właśnie
do mnie się z tym zwróciłaś.
-Bo tylko tobie teraz ufam i nie mam nikogo
poza tobą. Tylko ty ze mną zostałaś, wiesz?
Zbyt dobrze zdaję sobie sprawę, że Lila
mówi prawdę. Przez wyjazd do Włoch utraciła kontakt z wieloma osobami, z kolei,
przez rozstanie z Lucą, chciała zamknąć ten rozdział swojego życia i zupełnie o
nim zapomnieć. Daję jej tabletki na uspokojenie i czekam, aż spokojnie uśnie.
Rano
odwożę ją na dworzec. Zastanawiam się, co może sprawić, by szybciej się
pozbierała. Mimowolnie wracam do swoich przeżyć i do tego, jak ja się wtedy
czułam. W redakcji wertuję najnowsze informacje starając się z nich skleić
sensowny artykuł, ale w głowie nie mam zbliżającej się kolejki Plus Ligi ani
kontuzji Zbyszka. Decyduję się wykonać jeden telefon, który raz na zawsze
rozwieje wszelkie niejasności sprzed ponad dwóch lat. W przypływie odwagi
dzwonię, jednak znany mi numer okazuje się nieaktualny. Korzystając z moich
znajomości zdobywam aktualny, ale nie mam już tyle odwagi, by ponownie
zadzwonić. Dopiero w domu machinalnie wybieram numer, jednocześnie drżącymi
dłońmi zapalam papierosa. Słysząc znany mi głos zamieram, brakuje mi słów.
-Halo?
Jest tam kto?
-Jestem. Cześć.
Po drugiej stronie słuchawki zapada
cisza. Łukasz chyba domyślił się, że to ja dzwonię.
-Marianna,
coś się stało?
-Właściwie to chcę ci zadać jedno pytanie.
-Wywiad?
-Nie. Dlaczego ty mnie wtedy zdradzałeś?
Milczeniu Łukasza towarzyszy jego
ciężki oddech.
-Bo
cię już nie kochałem. W ogóle, dlaczego o to teraz pytasz?
-Wcześniej
nie miałam odwagi.
-A co
u ciebie?
-W porządku. Cześć.
Kończę połączenie zanim Łukasz jeszcze
cokolwiek powie. Głęboko zaciągam się papierosowym dymem, w duchu biczując się
za właśnie wykonane połączenie. Mam ochotę wyciągnąć z dna szafy pudełko z
naszymi wspólnymi zdjęciami i odczytać wszystkie nasze maile, ale resztki
zdrowego rozumu mnie przed tym powstrzymują. Zamiast tego dzwonię do Zuzy i
pytam się, czy może z Igą nie miałyby ochoty wyskoczyć w piątek na kręgle i na
kolację.
-Zadzwoniłam do Łukasza – wypalam w trakcie
monologu Zuzki o tym, jak bardzo ma dość Zbyszka i że najchętniej wysłałaby go
w kosmos. Nie muszę zgadywać co w tej chwili ona o mnie myśli.
-Ochujało
cię totalnie! Palantko ty! – Zuzka drze się na cały głos. – Po co tyś do niego dzwoniła?!
-Bo
chciałam się dowiedzieć, dlaczego mnie zdradzał.
-Dowiedziałaś
się?
-Nie
kochał mnie.
-I to
było warte tego jednego telefonu i wracania do przeszłości?
-Nie.
Zuza dorzuca jeszcze parę zdań o tym,
że jestem głupsza od niej, przerywa, gdy z rehabilitacji do domu wraca Zbyszek.
Zmienia temat, rozmawiamy jeszcze przez parę minut, przy okazji podpytuję się o
kontuzję Zibiego. Potem robię sobie obiad, kończę artykuł, ale ciągle jestem
niespokojna. Sięgam po papierosa i ciągle rozmyślam o tym, co dawno temu
zostawiłam za sobą. Ukojenie znajduję w ramionach Doroty. Dotyka mnie, opowiada
dużo nieistotnych rzeczy i śpiewa cicho, odrobinę zapełniając pustkę w moim sercu.
Zuza
' In a manner of speaking
I don't understand
How love in silence becomes reprimand
But the way that i feel about you
Is beyond words '
Siedzę
na Torwarze z butelką wody w dłoniach, którą mam ochotę wycelować w głowę
mojego przeuroczego braciszka. Pewnie, że tego nie zrobię, siedzę obok Lilki,
Mańka przygotowuje się do komentowania meczu no i jest jeszcze Bartek. Udaję,
że nie widzę jego krótkich spojrzeń w moją stronę, zajmuję się opowiadaniem
Lilce tyle, ile sama wiem o składach obydwu zespołów i ich dyspozycji. Nagle
Mania zaczyna mi machać telefonem. Wyciągam swój z torebki i widzę smsa od niej
o krótkiej treści ‘NA DÓŁ DO MNIE TERAZ!’. Z daleka widzę, że nie chodzi o jakieś
głupoty, z którymi mogłaby poczekać do końca meczu. Na pytający wzrok Zbyszka
wzruszam ramionami, po czym podchodzę do Mańki.
-Kurek ma dziewczynę.
Nie wiem, jaka powinna być moja
prawidłowa reakcja na te słowa. Mam nadzieję, że Marianna nie widzi, jak trzęsą
mi się ręce i nie słyszy zbyt szybkiego bicia mojego serca. Plotka stała się prawdą. Wolałam jednak wciąż żyć w tej nieświadomości.
-Skąd wiesz? – pytam.
-Bartek rozglądał się po trybunach i
Bąkiewicz krzyknął ‘Twoja Kama ma być? Nic nie mówiłeś’ – odpowiada. – Mam
nadzieję, że się w nim nie zadurzyłaś.
-Nie – kręcę głową. Nie. Nie zadurzyłam się. – Coś jeszcze usłyszałaś sensacyjnego?
-Jak usłyszę, to ci wszystko przekażę. Nie
wiesz, czy do was przychodzą chłopaki ze Skry?
-Nie wiem, nie pytałam się. Chociaż gdyby
przychodzili, to w lodówce chłodziłaby się wódka.
Nie kontynuujemy tej rozmowy, bo Mańkę
woła ktoś z ekipy. Wracam na trybuny, ale wcale nie mam na to ochoty.
Najchętniej wróciłabym do domu, zawinęła się w koc, ewentualnie zapaliła. Znów
wyobraziłam sobie za dużo. Najwidoczniej te wszystkie rozmowy między nami były
na gruncie przyjacielskim, tylko ja się pomyliłam.
-Zuzia, wszystko w porządku? – Lilka przegarnia
moje włosy z twarzy.
-Tak tak – przytakuję. – Mańka nie chciała
ode mnie nic ważnego.
Po minie Lilki widzę, że mi nie wierzy.
Nie chce mi się opowiadać o tym, jaką mogłam zrobić z siebie kretynkę. Z
nieukrywaną radością przyglądam się, jak Zbyszek z Michałem wręcz masakrują
Skrę w pierwszych dwóch setach. W dwóch kolejnych i w tie-breaku to Skra jest
górą a uśmiech Bartka, który tak wcześniej mnie cieszył, teraz zaczyna
doprowadzać do szału. Wolno schodzę pod barierki licząc, że chłopaki zostaną
otoczeni kibicami. Stajemy gdzieś z boku, Marianna robi wywiad z Wlazłym, a ja
udaję, że nie widzę wzroku Bartka wbitego we mnie. Zbyszek woła nas do siebie,
łapię Lilkę za rękę i taranuję po drodze parę fanek, które za żadne skarby nie
chcą się ruszyć mi z przejścia. Lila wita się z chłopakami, ja ciągle ignoruję
wymowne spojrzenia Kurka, który w końcu nie wytrzymuje i podchodzi do nas.
-Cześć, dziewczyny – mówi.
-Cześć, chłopaku – uśmiecha się do niego
Lilka. Ja uśmiechać się nie mam ochoty, czuję się zażenowana sobą i moimi
wyobrażeniami.
-Gratuluję wygranej – mówię krótko. – Ile
się jeszcze może zejść Mańce? – zwracam się do Zbyszka.
-Zuzanko, nie jestem nią – parska Zibi,
najwidoczniej ciągle wkurzony na Manię. – A właśnie, Bartuś nie chce wpaść do
nas na wieczór, może byś go przekonała?
-Niestety, mam na dzisiaj inne plany.
Gdyby Zbyszko wiedział, że te plany są
związane z Kurkiem, prawdopodobnie właśnie pakowałby mnie do samochodu, a potem
zamknąłby mnie na klucz w pokoju. Na bank.
-Jakie?
-Znów zaczynasz?
-Zibi, ona jest już dorosła – odzywa się
Michał. – Twojej Anki nie ma?
-Ona nazywa się Olka – cedzi przez zęby
Zibi. – Poza tym, Zuz jest moją siostrą i mam prawo wiedzieć, gdzie i z kim się
spotyka. Tak nawiasem, skoro gdzieś sobie jedziesz, to może podrzuciłabyś
Bartka do siostry ciotecznej?
-Nie, nie trzeba – Bartek od razu
protestuje. W głębi duszy bawi mnie ta cała nasza wcześniej wymyślona
konspiracja i to, że wcale teraz konspiracją ona nie musi być.
-Nie ma problemu – przytakuję. – No, to jak
możesz Kura, zbieraj się, będę czekać przed halą.
Kurek żegna się z chłopakami i Lilką i
idzie do szatni. Mańka podbiera na wywiad jeszcze Kubiego, więc spokojnie wychodzę
na zewnątrz. Na dworze leje, zakładam kaptur i chowając się pod dachem, zapalam
papierosa.
-Nie pal, gówniaro – obok mnie wyrasta
Winiarski.
-Spadaj – trącam go łokciem w bok. – Jak
chcesz, to mogę ci jednego dać.
-Nie jara mnie jaranie – mruczy,
rozdmuchując w powietrze dym z papierosa. – Co tam mi powiesz fajnego?
-Że powinieneś wracać do drużyny?
-To akurat nie jest fajna rzecz. Mam dosyć
tych czubków. Masz coś fajniejszego?
-Nie, nie sądzę. Po co tu przylazłeś?
-Do twojego braciszka jadę, ale skoro ciebie
nie będzie to nie wiem, czy warto.
-Bo jeszcze pomyślę, że się we mnie
zakochałeś, i co wtedy?
Michał nie odpowiada, uśmiecha się
szeroko i pokazuje mi palcem na idącego Bartka.
-Zuza, ty się lepiej zajmij odwiezieniem
tego kawalera do celu, a nie podrywaniem mnie – Michał targa moją lekko
wilgotną grzywkę i idzie do autokaru.
-A ten po co przyłaził? – pyta Bartek. – No,
to co robimy?
-Wiozę cię do siostry ciotecznej, co za
głupie pytanie – przydeptuję obcasem papierosa. – A ten tamten to jak zwykle,
przylazł mnie podręczyć. Będziemy tak stać czy idziemy do samochodu?
Bartek bez słowa wsiada za mną do auta.
-I co będziemy robić?
-Czy ty masz festiwal durnych pytań? Sam
chciałeś się ze mną zobaczyć, to teraz coś wymyśl.
-No więc jedziemy coś zjeść. Możemy nawet
pojechać do Maca. Tak w ogóle, to strasznie się za tobą stęskniłem.
Ostatnie zdanie Bartka o mały włos nie
wyprowadza mnie z równowagi. Staram się po sobie poznać, że między nami jest
tak jak zwykle, ale gdy jego dłoń ląduje na moim udzie, momentalnie tracę
panowanie nad sobą.
-Masz dziewczynę – warczę, zjeżdżając na
najbliższy parking. Bartek ma nieodgadniony wyraz twarzy, ale chyba nie jest
zadowolony, że dowiedziałam się tego faktu.
-Ale o co ci chodzi? – Kurek zadaje kolejne
pytanie z cyklu ‘durne i jeszcze durniejsze’.
-Czy ty grasz głupiego czy naprawdę jesteś
głupi? – uchylam okno i zapalam papierosa. – Nie krzyw się tak, od odrobiny
dymu od razu raka nie dostaniesz.
-Co ty taka sztywna dzisiaj jesteś? W ogóle
się nie uśmiechasz, nawet się tknąć nie dasz. Obraziłaś się na mnie za coś?
Czyli to ja jestem tą głupią. Nie wiem, chyba
oczy mi się szklą a dłoń z papierosem za bardzo drży.
-Nie – opowiadam. – Po prostu mam dzisiaj
zły dzień. Więc na co masz ochotę?
Cały tydzień przeżywam spotkanie z
Bartkiem. Robię to w każdej wolnej chwili, między treningami a uczelnią. Rozczarowanie jako moje drugie imię, a może powinno
być ono pierwszym? Dobrze, że rodzice nie nazwali mnie Nadzieja. Chociaż nie,
to akurat do mnie pasuje, przecież Nadzieja jest matką głupich. Za dużo
wyobrażeń, za mało rzeczywistości. Jestem już dużą dziewczynką, mogłabym w końcu
wyrosnąć z tego świata.
Pakuję
ostatnie rzeczy na mecz wyjazdowy do Kielc. Skra gra mecz dwie godziny po nas,
mają nawet być zameldowani w tym samym hotelu co my. Zobaczymy się? czytam tę krótką wiadomość od Bartka i uśmiecham się
lekko, znów rozbudzając uśpione wyobrażenia. Pewnie. Odezwę się, jak tylko się zameldujemy. Iga się śmieje, bo
przed wyjściem poprawiam makijaż i przeglądam się w lusterku.
-Mam nadzieję, że przedstawisz mi tego
swojego chłoptasia ze Skry – podaje mi moją torbę z bagażnika autokaru. – No,
to kto jest tym szczęściarzem?
-Iga, któregoś dnia cię walnę – mruczę,
kątem oka zauważając stojący na parkingu autokar Skry. Po zostawieniu rzeczy w
pokoju schodzimy na obiad.
-SIEEEEMA BARTMAAAN! – na mój widok
wrzeszczy głośno Winiarski. Macham mu na powitanie, a Iga spogląda podejrzliwie
to na mnie, to na niego.
-Zuzanno, Zuzanko, Zuzeczko… ty mi nie mów,
że ty i on… - łapie mnie za łokieć.
-Nie mówię i nawet nie chcę mówić – pukam się
w głowę.
-A Kurek?
-Co Kurek?
-No gapi się.
Bartek nie tylko się gapi, podchodzi do
mnie i całuje w policzek.
-Zostawię was samych – mruczy Iga. – Macie minutę.
Zuza w drodze marudziła, że jest głodna.
Wymieniamy parę mało znaczących zdań
typu ‘Jak minęła wam droga?’, dopóki Kurek nie zostawia mnie ze zdaniem O dwudziestej pierwszej na ostatnim piętrze.
Odliczam godziny do tego spotkania, Idze mówię, że idę odwiedzić chłopaków, zaraz wrócę. Przemykam szybko na samą
górę hotelu, gdzie zauważam siedzącego przy oknie Bartka.
-Jestem – mówię. Kurek staje przede mną,
nachyla się i mocno mnie całuje, przyciskając do ściany.
-Tęskniłem, wiesz?
------------------------------------------------------------
Chyba wróciłam.
Za obecny wygląd bloga merci dla prosaen. Z resztą, dla niej jak zwykle merci za wszystko.
Za obecny wygląd bloga merci dla prosaen. Z resztą, dla niej jak zwykle merci za wszystko.
aw, jak miło, nie masz za co dziękować :3
OdpowiedzUsuńBartuś to taki głupiutki dzieciaczek. i Zuzia też jest trochę niemądra.
34 yr old Graphic Designer Bernadene Ertelt, hailing from Thorold enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and amateur radio. Took a trip to Three Parallel Rivers of Yunnan Protected Areas and drives a Ferrari 410 Sport. mozesz sprobowac tez z
OdpowiedzUsuń