' I’d already had a sip
So I'd reasoned I was drunk enough to deal with it '
Na
dworcu w Łodzi prawie nie ma ludzi. W tle gdzieś leci Piaf, a mojego Milorda nigdzie nie widać i nawet nie da
się do niego dodzwonić. Siadam na ławce, moje stopy dość nerwowo wystukują rytm
piosenki.
-Jestem Zuza, już jestem! – drze się Bartek,
biegnąc do mnie. – Przepraszam, długo czekałaś?
-O dziesięć minut za długo – podaję mu swoją
torbę. – Cześć. Zaraz usnę. Bądź przygotowany na to, że możesz nieść mnie
śpiącą do mieszkania.
-Tak jak w filmie – uśmiecha się szeroko Kurek.
Niech ci będzie. Rzeczywiście
niewiele brakuje od tego, bym usnęła w jego samochodzie. Mało rozmawiamy, po
przyjeździe Bartek oddaje mi swoją sypialnię sam kładąc się na materacu w
salonie. Chcę mu się wygadać, jednocześnie nadal jestem na niego wściekła i do
tej pory nie wiem co mną kierowało, że przyjechałam akurat tu.
Rano
budzę się przed nim. Wyciągam z szafy jego polar, narzucam się na siebie,
siadam przy kuchennym oknie i palę. Wyjątkowo nie przeszkadza mi chłód bijący z
dworu, w ciszy podziwiam wirujące w powietrzu płatki śniegu. Czuję w sobie
dziwny spokój, którego na pewno bym nie miała, gdybym była właśnie w Warszawie
i musiałabym oglądać Zbyszka.
-Mogłabyś z tym skończyć.
W
drzwiach staje Bartek. Na złość mu nie gaszę papierosa, śmieję się, gdy
marszczy nos i kaszle.
-Zuza, to nie jest zabawne! – staje przede
mną. – Nie lubię, jak palisz.
-Przyzwyczaisz się – odpowiadam beztrosko.
-To przynajmniej nie pal w moim mieszkaniu,
okej?
-Okej, panie Delikatny – mruczę i kończę
palić. – Co proponujesz na śniadanie? Jestem głodna.
-Zamiast się truć, to mogłaś je zrobić –
Kura wygląda zza drzwi lodówki. – Będą kanapki, pasuje?
-Oczekiwałam kawioru i szampana.
-O co ci chodzi? Wcale nie musiałaś do mnie
przyjeżdżać. Sama tego chciałaś. Właśnie, o co poszło między tobą a Zbyszkiem?
-Sprawy czysto rodzinne.
-A dokładnie?
-Nic ci nie powiem.
Bartek więcej nie dopytuje. Przy
śniadaniu daje mi bilet na popołudniowy mecz z Resovią i tłumaczy dojazd do
hali. Właściwie to wcale nie mam ochoty pojawiać się na tym spotkaniu, robię to
tylko z grzeczności. Jak zwykle pokażą mnie kamery, a ja będę musiała się
uśmiechać, choć zapewne wcale nie będę mieć na to ochoty. Szczerze mówiąc, to
jeden z tych dni, gdy nie chce mi się zupełnie nic. Z trudem pokonuję moją
niechęć do świata i wychodzę na mecz. Ciągle pada śnieg, wieje, a ja marznę.
Autobus jest pełen kibiców poubieranych w klubowe barwy, głównym tematem ich
rozmów jest oczywiście nadchodzące spotkanie. Zbytnio się im nie przysłuchuję, dopóki nie wyłapuję nazwiska Łukasza zestawionego z ‘transfer do Resovii’.
Zaniepokojona od razu po wejściu na halę staję przy barierkach i nerwowo macham
do Bartka.
-Słyszałeś coś o Kadziewiczu w Rzeszowie? –
pytam. – Słyszałam rozmowę jakichś kibiców, że Resovia ma go wypożyczyć…
-Serio? – dziwi się Kura. – Nie wiem,
naprawdę nic mi nie wiadomo. Podpytam się po meczu. Denerwujesz się Mańką?
-No trochę – przyznaję. – Dobra, nieważne,
to pewnie plotki. W ogóle, to powodzenia.
Bartek dziękuje mi pocałunkiem w
policzek. Udając, że ten mały gest nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, siadam
na swoim miejscu. Moją „sąsiadką” okazuje się być Winiarska, przy której na
wspomnienie maślanych oczów mojej siostry do Winiara na imprezie po Mistrzostwach
robi mi się strasznie głupio. Zaraz do niej dołącza Wlazły. Obydwie są zajęte rozmową
o wychowywaniu dzieci, ale robią to w taki sposób, że jestem bliska zwrócenia
jedzenia co najmniej sprzed tygodnia. Cały ten mecz przez to jest dla mnie
katorgą. Chyba jako pierwsza wychodzę z sektora pod barierki, szczęśliwa, że
nie muszę dłużej ich słuchać. Bartek rozciąga się z paroma chłopakami z
Resovii, ich rozmowa wydaje się nie mieć końca, tak jak przepychanie mnie na
wszystkie strony przez jakieś nastoletnie dziewuszki. Wreszcie Bartek wstaje i
rusza w moją stronę, wywołując ogromny pisk.
-Wybacz, ja piszczeć na ciebie nie będę –
śmieję się, kiedy staje przede mną i nie wie, w którą stronę ma najpierw pójść.
-To, co wcześniej słyszałaś, to nieprawda –
mówi, podpisując pierwszą lepszą kartkę. – Nie masz się czym przejmować.
-Spoko – kiwam głową. – Nie będę ci
przeszkadzać bo jak widzę jesteś bardzo bardzo zajęty, więc może zaczekam przed
halą, co?
-Poczekaj w środku, po co masz niepotrzebnie
marznąć?
Śmieszą mnie szepty zazdrosnych
dziewczynek, posyłam kpiące spojrzenia, ale unikam zgryźliwych komentarzy.
Grzecznie czekam na Bartka, przy okazji dzwonię do Kubiaka wybadać sytuację w
mieszkaniu i dowiaduję się, że mój przeuroczy brat wyprowadził się do swojej dziewczyny ‘ale tylko na parę dni, żeby
oczyścić atmosferę’. Na moje słowa, że tak naprawdę to się sfrajerzył i się
wstydzi, Miś nie miał żadnego usprawiedliwienia dla Zbyszka.
W
mieszkaniu Bartka zaczynam czuć się dość swobodnie. Gdy on robi kolację, ja
ogarniam salon. W pokoju jest dość gorąco, zrzucam z siebie gruby sweter i
zostaję w samym podkoszulku i dżinsach. Jestem tak zajęta szykowaniem stołu i
śpiewaniem, że nie zauważam Bartka siedzącego na kanapie.
-Do garów, bo się przypali jedzenie! – próbuję
żartować, bo zbyt dobrze znam ten wzrok. – Bartosz, halo halo, żyjesz?
-Ja nie umiem już dłużej udawać – słyszę w
odpowiedzi. Ściszam radio i siadam obok niego domyślając się, co za chwilę
usłyszę. – To jest beznadziejne, wiesz?
-Nie wiem, bo nie mam pojęcia, co może być
beznadziejne – opieram brodę o dłonie, wzdychając głęboko. Boże, no niech on powie to prosto z mostu…
-To, co do ciebie czuję. Bo ja do ciebie
czuję dużo. Bardzo dużo. Za dużo. I ty jesteś tam, ja tu, i ja cię nie mogę
mieć. Ale ja cię chcę. Nie mogę powiedzieć, że cię kocham, ale nie mogę też
powiedzieć, że na mnie w żaden sposób nie działasz. Prościej tego nie umiem
wytłumaczyć.
-No i masz dziewczynę. To już wszystko
skreśla na samym początku.
-Zuza, a ty?
-Co ja?
-Co ty czujesz?
Ukrywam twarz w dłoniach. Wstydzę się
przyznać, że też coś czuję, poza tym, to i tak nie wyjdzie. To nie ma prawa się
udać.
-Zuz, płaczesz?
-Nie, ale jestem blisko.
Spoglądam na Bartka. Delikatnie splata
nasze dłonie, milczy. Nie wiem, czy to dlatego, że czeka aż ja coś powiem czy
dlatego, że sam nie ma pojęcia, czy chce powiedzieć coś więcej.
-Ty też nie jesteś mi obojętny – wyrzucam w
końcu z siebie. – Ale to się nie uda. Jesteś w związku, a ja jestem twoją
chwilową fascynacją albo czymś na kształt…
Bartek przerywa mi pocałunkiem. Nie
kończy się na jednym pocałunku, lądujemy na podłodze zapominając o reszcie
świata. Czuję się jak królowa świata, jestem szczęśliwa, że ktoś właśnie mnie
stawia na pierwszym miejscu, nie licząc się z konsekwencjami.
-I co teraz będzie? – pytam, kiedy nasze
oddechy są już w miarę spokojne. Boję się odpowiedzi. Boję się, że on zdążył
zmienić zdanie i zgodzi się z tym, co mu wcześniej powiedziałam.
-Spróbujmy. Jeżeli nie wyjdzie, to trudno.
-A twoja dziewczyna?
-Nie rozmawiajmy teraz o tym. To, co nas
łączy, zatrzymajmy tylko dla siebie.
Mocny uścisk ramion Bartka sprawia, że
wszelkie złe myśli chowają się gdzieś po kątach mojej głowy. Przypominają się
nad ranem, gdy się przebudzam. Kurek jeszcze śpi, po cichu ubieram się i
wychodzę z mieszkania, nie zostawiając po sobie żadnego śladu.
-----------------
Nie lubię tego.
(a tak poza tym to chyba szykujcie się na nowe rzeczy na załamaniu nerwowym, ale nic nie obiecuję)
Olał Zuzę jak Ankę dla Alicji :D:D hihihihi :D jaram się <3
OdpowiedzUsuńoch Bartusiu, Bartusiu, jakie "nie rozmawiajmy o tym"? głupiutki jesteś. ale Zuzia w sumie też nie lepsza.
OdpowiedzUsuń