Zibi
'Nie bądź mi wrogiem i
Chwyć mocno mnie za kark
W tę zimną, nocną porę'
Michał milczy. Wolałbym, żeby
się na mnie wyżywał, żeby na mnie krzyczał, ale nie milczał. Cisza doprowadza
do mnie do szaleństwa. Zuza też się nie odzywa, solidarnie z Mańką odrzuca moje
telefony. Cała trójka zachowuje się, jakbym nie istniał. Nie wiem, czy jestem
bardziej wściekły na nich czy na siebie. Decyduję się przeprowadzić na jakichś
czas do Olki, która wydaje się być z tego zadowolona. Siedzi oparta o moje
ramię i przepisuje coś z zeszytu na kartki.
-O co właściwie się pokłóciłeś z siostrami?
– pyta, nie odrywając wzroku od notatek.
-Długo by opowiadać – odpowiadam wymijająco.
Nie powinna o tym wiedzieć. – Taka zwykła rodzinna sprzeczka.
-Jakby była zwykła, to byś się do mnie nie
przeniósł – odkłada na bok kartki. Opuszkami palców przejeżdża po moim
policzku, przygląda mi się uważnie. – Chcą ją poznać.
-Ją, to znaczy?
-Twoją
starszą siostrę. Ma na imię Marianna, prawda?
-Po co chcesz ją poznać?
-Może bym was pogodziła?
Nie chcę jej mówić, że
prawdopodobnie przez to jeszcze bardziej byśmy się poróżnili.
-Nie sądzę – mruczę. – Z resztą, Mańka nie
potrafi się długo gniewać.
-A Zuza?
-Też.
-A Michał? Co z nim?
-Oli, zostaw to mi.
-Jak chcesz.
Ola wraca do notowania. Kiedy ją
o coś pytam odpowiada półsłówkami albo nie odpowiada w ogóle.
-Nie chciałem, żebyś to tak odebrała –
mówię, łapiąc ją za dłoń. – Po prostu nie uważam, że to sprawa, w którą
mogłabyś się mieszać. Kilka dni i wszystko wróci do normy.
Olka wzdycha krótko i całuje
mnie lekko w czoło. Mam wrażenie, że przejmuje się tym o wiele bardziej niż ja.
Przez kolejne dni kłamię, że z Michałem znów rozmawiam, a z Zuzą próbuję się
porozumieć. Kubi ciągle udaje zajętego a nasze kontakty ograniczają się tylko
do powitań, z kolei Zuzka już nawet nie odrzuca moich połączeń, bo zablokowała
mój numer. W końcu nadchodzi sobota, dzień meczu z Jastrzębskim. Przegrywamy w
tie-breaku, ale to nie to jest dla mnie najważniejsze. Po dzisiejszych
wspólnych akcjach w końcu normalnie rozmawiam z Michałem. Postanawiam wrócić do
domu gdy nagle Michał marszczy czoło i pokazuje mi na Mańkę z Olką. Od razu
przypomina mi się rozmowa z Olą, zaczynam się denerwować i idę do nich, zanim
Marianna wpadnie w totalną furię. Mańka nie jest wściekła, ma ten swój okropny
sarkastyczny uśmiech, za to Ola wygląda jakby miała za chwilę wyjść z siebie i
nawet nie daje mi się odezwać.
-Wy jesteście oboje pojebani! – warczy. – A
z tobą nie chce mieć więcej nic do czynienia – patrzy na mnie oskarżycielsko i
szybkim krokiem od nas odchodzi.
-Coś ty jej kurwa naopowiadała? – cedzę
przez zęby. Mańka jest rozbawiona moją złością, śmieje się głośno i targa mnie
po włosach.
-Prawdę braciszku, prawdę – ciągle się
uśmiecha. – Chyba nie sądziłeś, że się nie dowie o naszej ostatniej wspólnej
kolacji? Poza tym, jeśli ci na niej zależy, to dlaczego za nią nie biegniesz?
-Bo bardziej zależy mi na tobie, kretynko.
Wyraz twarzy Mańki diametralnie się
zmienia. Spuszcza powieki i przygryza dolną wargę, zawsze tak robi, gdy nie wie,
jak ma się zachować. Raczej spodziewała się, że urządzę awanturę, zacznę
wrzeszczeć i zrobię taką szopkę, jakiej jeszcze nikt nigdy nie zrobił. Pomyliła
się. Jest moją siostrą, osobą, która pomagała mi w życiu z miliard razy i
której potrzebuję.
-Czy ty coś ćpałeś czy po prostu jesteś
pojebany? – Mańka przybiera arogancki ton głosu. – Odczep się ode mnie.
-Ale my musimy pogadać!
-Nie mamy o czym.
I zostaję sam. Mało mnie obchodzi jej
ośli upór, szybko się ogarniam i wybiegam z hali. Na szczęście jeszcze nie
odjechała, staję przy jej samochodzie, nawet nie przeszkadza mi zimno i
niesamowicie padający śnieg.
-Co ja ci baranie powiedziałam? – krzyczy z
daleka. Uśmiecham się do niej szeroko i gdy tylko otwiera auto, pakuję się na
siedzenie pasażera. – Czy do ciebie cokolwiek dociera? – pyta mnie raz jeszcze.
-Musimy porozmawiać – odpowiadam.
-Nie musimy.
-Musimy.
Wiedziałem, że skapituluje. Oznajmia,
że pojeździmy bez celu po mieście. Przytakuję zastanawiając się, kiedy mam
podjąć temat.
-Dobra, mów, co masz mi do powiedzenia –
Mańka od razu przejmuje pałeczkę. Na czerwonym świetle po raz pierwszy w życiu
częstuje mnie papierosem, co jest dla mnie wyjątkowym wydarzeniem, bo ona nigdy
przenigdy w normalnych warunkach by tego nie zrobiła. Korzystam więc z okazji,
krztuszę się przy pierwszym zaciągnięciu się, wywołując głośny śmiech Mani. –
Myślałam, że jak zapalisz to łatwiej się wysłowisz, ale widzę, że kiepski z
ciebie zawodnik.
-Bardzo zabawne – uchylam odrobinę okno i
zaciągam się po raz kolejny. – O co chodzi z Dorotą?
-Co to znaczy o co mi chodzi? Jestem z nią.
-Ale to ty… no wiesz, lubisz dziewczyny?
-Facetów też. Ciągle. W tej kwestii nic się
nie zmieniło.
-Bo ja… ja kiedyś uważałem twoją fascynację
Nosowską za niegroźne dziwactwo, ot, taka faza i nic więcej. Byłaś w liceum, w
liceum każdy ma swoje różne dziwactwa. Nigdy bym nie pomyślał, że ty jesteś
biseksualna.
-Nie myślę o sobie w tej kategorii. Z
resztą, po Łukaszu nie mam ochoty wiązać się na poważnie. Dora po prostu przy
mnie jest.
-Lila też przy tobie jest.
-Mamy się znów pokłócić? Lilka to moja
najlepsza przyjaciółka i tyle, nic poza tym. Serio Zjebi, twoja głowa potrafi
wyprodukować bardzo… specyficzne obrazy. Ja też cię powinnam przeprosić za
Olkę. Powiedziałam jej o tym wszystkim żeby cię wkurwić.
-Domyśliłem się.
-Mogę to spróbować wszystko odkręcić, powiem
jej, że zrobiłam to na złość i że to nieprawda.
-Nie trzeba, nie planowałem się z nią
poważnie wiązać.
Mańka wyrzuca swojego papierosa za
okno i kręci głową.
-Naprawdę jesteś walnięty – mówi. – A tak
poza tym, jedziemy do was. Zuza chyba nas dzisiaj potrzebuje.
Zuza
'W ramiona wtulę się
To nie pozwoli mi
Bać się z oddali głosów'
Lublin jest równie zaśnieżony co
Warszawa. Chowam ręce do kieszeni kurtki i idę przed siebie, na Krakowskim
Przedmieściu jest wyjątkowo mało ludzi, może to przez nieludzki mróz, może przez
późną porę. Idąc przez przepięknie oświetlone Stare Miasto wspominamy z Igą
wszystkie imprezy i powroty nad ranem.
-Brakuje mi tego wszystkiego – mruczę,
odgarniając śnieg z grzywki. – Strasznie brakuje. Chwilami żałuję, że się
przeniosłam. Nie tego, że zmieniłam klub, ale że wróciłam do Warszawy. Tu mi
jakoś miałam więcej czasu.
-Serio, nie pamiętam, kiedy my byłyśmy
ostatnio na jakiejś imprezie – przyznaje Iga. – Tutaj to minimum dwie, trzy na
miesiąc, i udawało nam się dzielić ręczną ze studiami. Przynajmniej mam blisko
Igora.
-A ja mojego psychola – krzywię się na samo
wspomnienie o Zbyszku. Z daleka rozpoznaję Izę stojącą pod Bramą Krakowską.
Zaczynamy jej machać, ta nie zważając na nic biegnie i rzucam nam się nam w
ramiona.
-Wreszcie Lubelska Święta Trójca w
komplecie! – cieszy się. Ja też się cieszę, bo strasznie mi jej brakowało.
Przez dwa lata grania w AZSie strasznie się ze sobą zżyłyśmy więc gdy
zdecydowałyśmy się z Igą przenieść do Warszawy, chyba z tydzień płakałyśmy, że
się rozchodzimy. Zajmujemy stolik w jednej z naszych ulubionych knajpek, powoli
sączymy piwo i wymieniamy najnowsze ploteczki. Naturalnie jak zwykle schodzimy
na temat związków. Milczę o Bartku, doskonale wiem, jak dziewczyny
zareagowałyby na takie rewelacje, ale gdy Iza po raz kolejny nieśmiało
podpytuję o Zbyszka, irytuję się.
-Kompletny bufon, baran, prostak, idiota,
kretyn, inaczej mówiąc, nikt dla ciebie – dopijam duszkiem piwo. – Tyle razy ci
tłumaczyłam, że to nie jest odpowiedni facet.
-Zuza ma rację – przytakuje Iga. – Ty wiesz,
co on raz zrobił? Jechał za mną spod Promenady, i jeszcze miał czelność stać i
czekać na mnie pod blokiem. Nie mam pojęcia, ile razy dawałam mu kosza.
-Dużo – kiwam głową. – Izuń, na tamtej
imprezie oboje byliście nieźle pijani, z resztą nieźle to za mało powiedziane.
Jeden pocałunek po pijaku to nie miłość.
-Wiem wiem, ale on jest taki cudowny – Iza
wzdycha płaczliwie.
-On nie jest cudowny, on jest beznadziejny!
– irytuję się. – Tak mnie ostatnio wkurwił, że mogłabym o tym wiersz napisać.
-Czym?
-Bo Mańka ma dziewczynę…
-Mańka ma co?!
Nie spodziewałam się, że tym tak
zszokuję Izę. Kiedy jej wszystko wyjaśniam, ona niespodziewanie staje po
stronie Zbyszka. Zaczynamy się kłócić, zdenerwowana wychodzę i wracam do
hotelu. Mam ogromną ochotę na papierosa, ale nie chcę dodatkowo pokłócić się o
to z trenerem. Biorę za to długi prysznic i kładę się do łóżka. Iga przychodzi
jakąś godzinę później. Kładzie się przy mnie, powoli dotyka moje mokre włosy.
-Bez sensu to wszystko – mruczę,
przecierając oczy.
-Sama byłam zaskoczona jej reakcją – mówi
Iga. – Zostałam, bo chciałam jej to racjonalnie wytłumaczyć, ale zdaje się, że
Zbyszek jest dla niej kimś w rodzaju Boga. Ja sama byłam zdziwiona jak mi
powiedziałaś o Mani.
-Ale ty zachowałaś się normalnie i nie
wykrzykiwałaś, że to wynaturzenie. Nigdy nie powiedziałabym, że Iza może tak
myśleć.
-Nie podziałało nawet to, że on kogoś ma. U
Izy zwykle to było remedium na każde zauroczenie, a tu? Miejmy nadzieję, że jej
do meczu przejdzie.
Nie przeszło. Gdy tylko pojawiam się na
rozgrzewce, Iza wręcz zgniata mnie wzrokiem. Iga każe mi nie reagować, ale
trudno jest mi zachować opanowanie. Kiedy spotkanie się zaczyna, właściwie od
pierwszych minut Izka próbuje mnie faulować. Robię się coraz wściekła, starając
się strzelić bramkę popycham ją tak, że upada i nie może się podnieść. Najpierw
biorę to za zwykłą symulację ale gdy w jej oczach pojawiają się łzy kucam obok
niej.
-Iza, przepraszam, tak strasznie cię
przepraszam – opieram ją na swoim ramieniu by pomóc jej wstać.
-Zuz, przestań, to tylko sport – przeciera
łzy. – To ja cię przepraszam za wczoraj, to wszystko moja wina...
Iza nie daje rady sama stać. Schodzi z
boiska razem z lekarzami, ja dostaję karę i siedzę do końca meczu, bo trener
jest na mnie wściekły. Sama nie mogę opanować złości. Po spotkaniu zabierają
Izę na kontrolne badania do szpitala, ja decyduję się jechać za nią. Mam
ogromne wyrzuty sumienia i nie potrafię myśleć, że ‘to tylko sport, takie
rzeczy się zdarzają, sama wiesz’ jak to mi wszyscy powtarzają. Jadę autobusem z
Igą w milczeniu, zatykam uszy na jej wszelkie próby uspokojenia mnie. W
szpitalu czekamy jeszcze godzinę na ostateczne wyniki badań i chociaż kontuzja
Izy nie jest groźna, wcale mi z tą wiadomością nie lepiej.
-Zuza już przestań, naprawdę przestań – Iza
przytula się do mnie. – Uspokój się, głupku. To ja cię idiotycznie
prowokowałam. To ja na ciebie tak strasznie wczoraj nawrzeszczałam jak jakaś
wariatka, ale ja tak wcale nie uważam. Nie wiem, o co mi chodziło.
-Ale ja zdania co do Zbyszka nie zmienię –
mówię cicho.
-Dobra, to nie pora na rozmowę o nim –
ucina.
Po
powrocie do Warszawy ciągle nie czuję się dobrze. Korzystając z okazji że
Michała nie ma w mieszkaniu, pomimo mrozu i śniegu otwieram okno na oścież i
zapalam papierosa. Ciągle jestem niespokojna, kładę się pod koc i leżę tak,
dopóki w moim pokoju niespodziewanie nie pojawia się Misiek.
-Źle się czujesz? – kuca przy mnie. Robię mu
miejsce obok siebie, by się położył, po czym opowiadam mu wczorajsze
wydarzenia. – Nie rozumiem, dlaczego się obwiniasz – stwierdza, gdy kończę
opowiadać. Wzdycham cicho, mocniej się w niego wtulając.
-Miszka, ale to moja przyjaciółka – mruczę. –
Jestem wściekła na nią za to, co powiedziała o Mańce, ale bardziej wściekła na
siebie, że przez złość mogłam zrobić jej krzywdę.
-Myszko, to jest właśnie sport…
-W nosie mam taki sport!
Michał śmieje się krótko i całuje mnie
w czoło.
-Misiek, to nie jest śmieszne – jęczę. – Mam
ogromne, przeogromne wyrzuty sumienia. A jakbym ją zabiła?
-Zaraz to ty siebie takim gadaniem zabijesz –
Kubi spogląda na mnie poważnie. – Zuza, kontuzje zdarzają się wszędzie. Tobie
zależało na wygranej, jej także. Emocje wzięły nad wami górę, ale przecież
pogodziłyście się, a kontuzja Izy nie jest poważna. A ona tak na serio się zabujała
w Zibim?
-Już kiedyś coś wspominała, nawet przed tą imprezą
w wakacje, ale jakoś niespecjalnie zwracałam na to uwagę. Proszę cię, Iza i
Pajac to dwie różne planety.
W przedpokoju słyszę dźwięk
otwierających się drzwi, a po chwili głos nie tylko Zbyszka, ale i Mańki, co
strasznie mnie dziwi. Oboje wchodzą do mojego pokoju i wyglądają na bardzo
zaskoczonych.
-Wy tak sobie razem leżycie? – pyta Zibi.
-Mieliśmy przejść do czynów, ale wy
weszliście – odpowiada mu Michał. – Poza tym, to tak, leżymy sobie, tłumaczę
Zuzi parę ważnych spraw.
-Na przykład, że w sporcie kontuzje się
zdarzają? – odzywa się Mańka, na co natychmiast zasłaniam uszy i udaję, że nic
nie słyszę.
-W ogóle nie czuję się przez takie gadanie
lepiej – warczę. – A ty pajacu nie patrz się tak na mnie, nadal się do ciebie
nie odzywam.
-Daruj mu, toż to głupie i nic nie wie o
świecie – Mania klepie Zbyszka po głowie. – No, bardzo proszę ładnie podać sobie
łapki na zgodę, już. Zbysia, ty pierwszy.
Kiedy wstaję, by pogodzić się ze
Zbyszkiem, dzwoni mój telefon. Batman spogląda raz na mnie, raz na moją ciągle
dzwoniącą komórkę.
-Co od ciebie może chcieć Bartek?
Nie mam zielonego pojęcia, co powinnam
odpowiedzieć. Wzruszam ramionami i zamiast odebrać, odrzucam połączenie. Kurek
nie odzywał się do mnie od ostatniej soboty, ja z resztą też nie dawałam mu
żadnego znaku życia. Martwiło mnie milczenie z jego strony chociaż jednocześnie
ono mnie nie martwiło. Sama bałam się do niego odezwać.
-Potem do niego oddzwonię – mówię, ale on
dzwoni po raz kolejny.
-Odbierz, może chce coś ważnego – Mańka mruży
oczy, jakby zaczęła się wszystkiego domyślać. Odbieram więc, starając się zachować
jak najbardziej naturalny ton.
-Mam
zadzwonić później? – pyta.
-Zbyszek? A tak tak, już ci go daję –
wciskam mój telefon w ręce Zibiego i bez słowa wychodzę do łazienki. Biorę parę
głębokich oddechów i wracam do reszty udając, że wszystko jest w porządku.
Mańka po zjedzeniu z nami kolacji wraca, ja i chłopaki rozchodzimy się do
swoich pokoi. Gdy biorę komórkę w dłoń widzę migającą kopertę wiadomości od
Kurka.
‘Przyjadę w ten weekend do Ciebie. Tęsknię.’
-----------------------------------
To idzie w bardzo dziwnym kierunku. Poza tym, widzę, że wchodzicie tam, gdzie jeszcze nie trzeba. Ale chyba już niedługo. Nie wiem. Na razie na głowie sesja, sesja i jeszcze raz sesja.
co ten Zbyszek, taki grzeczny i rozsądny. bardzo ładny jest ten rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowe opowiadanie o miłości, podróżach http://poczekaj-odetchnij.blogspot.com/ .. :) Liczę na opinie ;)>
OdpowiedzUsuńMiła Moja Sysiu, co z tego bedzie? :P Licze na Kurę w następnym rozdziale!
OdpowiedzUsuń