czwartek, 23 lipca 2015

11.

Zibi


'and if you cry out in the dark I will hear you calling'

    -Miałam wypadek.
        Zdezorientowany ciężko opadam na fotel.
   -Jaki wypadek?! Co się stało?! – pytam przerażony. Zuza prycha, więc chyba taki przerażony być nie powinienem.
   -Jakiś kutas wjechał mi w tył, bo zachciało mu się wymijać.
   -Co z samochodem?
   -Ciebie bardziej interesuje to, co się stało z samochodem niż to, jak ja się czuję?
   -Chyba czujesz się dobrze, skoro sama do mnie dzwonisz, co nie? Gdzie jesteś?
   -Kawałek pod halą.
   -Czekaj i nie rób głupot – kończę połączenie. Michał słysząc moją rozmowę z Zuzą chce jechać ze mną, ale decyduję się jechać sam. Na drodze jest strasznie ślisko, znów pada śnieg więc znając zdolności Zuzki, to pewnie jej wina. Gdy docieram na miejsce jest już policja. Parkuję samochód pod halą i podchodzę do Zuzy wykłócającej się z prawdopodobnie z ‘kutasem’ i policjanta, który nie może ich uspokoić. Po cichu podchodzę do jej samochodu, rzeczywiście ma rozwalony cały tylny lewy bok.
   -No i sam widzisz – słyszę za sobą Zuzkę. Rzucam okiem na samochód tego gościa, wygląda zdecydowanie gorzej niż auto Zuzy. Dziwne, że jemu nic nie jest.
   -Opowiedz mi, co się stało – odwracam się do Blondyny.
   -No więc ja jechałam z dopuszczalną prędkością, bo jak dobrze wiesz, nie jeżdżę jak wariatka, tym bardziej w takich warunkach, no i za mną jechała jakaś kobieta. I ten… ten… ten pan, najwyraźniej strasznie mu się śpieszyło, chciał nas obydwie wyminąć, ale że zapaliło się czerwone światło to próbował się wcisnąć między nas, no i zapieprzył mi w tył – skraca opowieść Zuza, w międzyczasie zapalając papierosa. – Ta kobieta powiedziała dokładnie to samo, ten facet też w sumie w końcu przyznał się do swojej winy…
   -To o co się z nim kłóciłaś? – pytam.
   -No bo próbował jeszcze zwalić na mnie winę.
   -Bo jakbyś podjechała dalej, to może by cię nie walnął.
   -Gdzie miałam wjechać, na środek skrzyżowania?!
        Nie mówię więcej nic, by bardziej nie denerwować i tak wściekłej do granic możliwości Zuzy. Wraca do faceta aby się z nim dogadać w sprawie zapłaty za naprawę, ja dzwonię do ojca żeby zorganizować jakiś warsztat samochodowy. Holujemy samochód pod wskazany adres, po czym wracamy do domu. Zuzka milczy, od razu po wejściu do domu zamyka się w swoim pokoju, nawet nie witając się z Michałem.
   -Jej wina? – pyta cicho Michał, gdy dosiadam się do niego w salonie. Kręcę przecząco głową. – Więc co ona taka cicha?
   -A ja wiem? – wzruszam ramionami. – To Zuza. Nie mam pojęcia, co jej się uroiło we łbie.
   -Może powinniśmy z nią porozmawiać? Miała swój pierwszy wypadek w życiu, pewnie jest nadal wystraszona, ja do niej pójdę – postanawia Michał i nie dając mi nic powiedzieć idzie do pokoju Zuzy, skąd wraca po niecałych dwóch minutach.
   -To sobie pogadaliście – kpię. – Niech zgadnę, spytałeś się jej, czy chce porozmawiać, ona powiedziała, że nie, że jest dobrze, więc ty jej powiedziałeś, że w razie czego jesteś i może do ciebie przyjść i sobie poszedłeś?
   -Właściwie to nie, niedługo mają wpaść do niej dziewczyny.
        Michał nie kłamie. Jakieś pół godziny później słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram, widzę niezbyt zadowoloną Igę.
   -Igusia! – uśmiecham się szeroko. Iga przekręca oczami i bez słowa wchodzi do środka. – Co tam? Jak życie? Nie jesteś przypadkiem wolna?
   -Pozwól mi udawać, że nie istniejesz – zdejmuje z siebie zaśnieżoną kurtkę, uprzednio stawiając reklamówkę na szafkę. – Nie ruszaj, to nie dla ciebie. Idź do Michała, albo znajdź sobie nową dziewczynę.
        Zuza wystawia głowę ze swojego pokoju, na co Iga od razu łagodnieje. Super, Zuza już zdążyła się poskarżyć na swoje nieszczęście całemu światu.
    -Jak się czujesz? – Iga pyta Zuzkę. – Przywiozłam trochę słodkości, zaraz jeszcze pójdę zrobię nam herbatę… - Iga nie kończy, bo słyszymy pukanie do drzwi. Na mój widok Magda z Julką mają takie same miny jak Iga, ale gdy w wejściu do dużego pokoju pojawia się Michał z pytaniem, czy zrobić im coś ciepłego do picia, od razu zaczynają się uśmiechać.
   -Czy ja naprawdę jestem taki zły?! – pytam, przerywając wymianę wszelkich możliwych grzeczności.
   -Nie nazwałabym cię złym – odzywa się Magda. – Raczej… no nie wiem. Ale zły nie jesteś.
   -Ty po prostu jesteś głupi – mówi Iga. – Siedzimy u ciebie w pokoju? – zwraca się do rozbawionej jej poprzednimi słowami Zuzy. Tak, jest się z czego śmiać, naprawdę, boki zrywać…
   -Chciałabym obejrzeć meczy Skry, grają mecz w Lidze Mistrzów, myślałam, że może mi potowarzyszycie…
   -Od kiedy ty jesteś taką fanką Skry? – pytam szczerze zdumiony. Zuza prycha pod nosem i idzie do dużego pokoju, prowadząc za sobą swoje koleżanki. Michał kręci się po części kuchennej, ciągle zagaduje dziewczyny jednocześnie szykując herbatę i rozstawiając talerzyki. Bez słowa siadam w fotelu i przełączam na program, na którym ma lecieć spotkanie. W przedmeczowym studiu jest również Mańka, które zapewne nie wie nic o perypetiach Zuzki.
   -Ale wy jesteście do siebie podobni! – odzywa się Julka. – Nie moglibyście się siebie wyprzeć.
   -Czasem tego żałuję – Zuza mrużąc oczy zerka na mnie. Wystawiam jej język i w żaden inny sposób tego nie komentuję. Obraz ze studia przenosi się do łódzkiej Atlas Areny. Kamera pokazuje kibiców czekających na rozpoczęcie się meczu. Dostrzegamy Kamilę Bartka radośnie uśmiechającą się do kamery. Mimowolnie przenoszę wzrok na Zuzę, której reakcja na dziewczynę dosyć mnie dziwi. Zuzka zaciska usta w wąską kreskę i zaciska dłonie w pięści, jej klatka piersiowa porusza się w nienaturalnie szybkim tempie. Możliwe, że to wcale nie chodzi o Kamilę, Zuza mogła wrócić myślami do dzisiejszego wypadku. Wolę wierzyć w tę drugą wersję. Po prostu nie umiem wyobrazić sobie Zuzy z Kurą. Bartek jest moim bardzo dobrym kumplem, a Zuzka jest moją małą siostrzyczką. Nie chcę, żeby jedno skrzywdziło drugie. Doskonale pamiętam jak to było z Łukaszem i Mańką, gdyby nie był siatkarzem, bez wahania obiłbym mu mordę. Przez cały mecz co jakiś czas zerkam na Zuzkę wtedy, gdy operator kamery pokazuje Bartka. Zuza nie wyraża żadnych większych emocji, zachowuje się całkiem normalnie co sprawia, że moje podejrzenia znikają.
Dziewczyny wychodzą od nas paręnaście minut po wygranym przez Skrę meczu. Podczas gdy Zuza bierze kąpiel, ja sprawdzam, czy kaloryfer w jej pokoju już prawidłowo działa. Na biurku zauważam dzwoniącą komórkę, podchodzę więc aby sprawdzić, kto dobija się do Zuzki. Widząc na wyświetlaczu imię Bartka, bez wahania odbieram.
   -Co chcesz od Zuzy?
   -Zibi? To ja dzwonię do Zuzy? Ja do ciebie miałem dzwonić, źle kliknąłem, ja mam cię w książce kontaktowej zapisanego nad Zuzką! Ja już dzwonię na twój numer!
         Kura nie daje mi dojść do słowa, ale rzeczywiście za chwilę dzwoni bezpośrednio do mnie. Rozmawiamy głównie na temat spotkania i zbliżających się nagród Plus Ligi, jednak ciągle mam wrażenie, że tak naprawdę chciał rozmawiać z Zuzą, nie ze mną. Kiedy Zuzka wychodzi z łazienki i zamyka się w swoim pokoju, próbuję podsłuchać, czy Kurek jeszcze raz do niej zadzwoni. Nie dzieje się nic, światło w jej pokoju gaśnie a ja daję sobie spokój.


Zuza

'and who, who can I be If your lungs still help me breath'

   -Ja już zupełnie nie mam do niego siły.
        Siedzę na bartkowym łóżku w bartkowej koszulce, jem kostka po kostce białą czekoladę i wyżalam się Kurze na Zbyszka. Za oknem jest niezła śnieżyca, światło lampki miga sugerując, że za chwilę może w ogóle go nie być. Bartek przynosi nam kubki z herbatą i siada obok mnie.
   -Dobrze, że kiedy do ciebie dzwoniłem, udało mi się jakoś wykręcić – mówi.
   -Pewnie, inaczej zostalibyśmy przemaglowani, bo przecież ot tak o ty do mnie nie mógłbyś zadzwonić, to karalne! – prycham, wywołując cichy śmiech Bartka. – Mnie to nie bawi.
   -Uwierz, w tamtym momencie moja mina była bardzo zabawna.
   -Nie wiem, czy byłoby tak zabawnie, gdyby nas przyłapał w łóżku.
   -A co, chciałabyś?
   -Ale ty jesteś walnięty!
        Światło gaśnie całkowicie. Bartek podnosi się by sprawdzić, czy wysiadła tylko żarówka, jednak okazuje się, że prądu nie ma w całym mieszkaniu. Kura przynosi małe świeczki, które rozstawia na parapecie.
   -Romantiko – mruczę z przekąsem. – Wystarczyłaby jedna większa świeczka.
   -Wydawało mi się, że kobiety lubią takie klimaty – Bartek spogląda na mnie zdziwiony. – Kam… dobra, nieważne.
   -Chciałeś powiedzieć, że Kamila to lubi, tak? Jak zauważyłeś, nie jestem Kamilą. Chyba, że dopiero teraz się tego zorientowałeś…
   -Przepraszam.
        Wzruszam ramionami. Odstawiam kubek na stolik i chowam nogi pod kołdrę.
   -Nie chcę być dłużej tą drugą – wyznaję, opierając brodę o kolana. – Dlaczego my się nie możemy normalnie spotykać? Dlaczego ty jej nie zostawisz? Powiedz mi, kim ja dla ciebie jestem?
   -Mówiłaś, że nie przeszkadza ci to… - Bartek ciężko wzdycha. – Nie umiem tego wytłumaczyć. Jesteś dla mnie ważniejsza niż ona. Uwierz w to, gdyby tak nie było, skończyłbym to na samym początku albo nawet nie próbował nic zaczynać. Nie chcę ranić ani ciebie, ani jej, ale nie umiem jeszcze z niej zrezygnować.
   -Jeszcze? – przewracam oczami. - Ile to będziesz ciągnąć? Wiesz, jak ja się czułam na Sylwestrze? Jak idiotka. Podniecało cię całowanie się z nią na moich oczach, a potem całowanie się ze mną gdy ona mogła w każdej chwili wejść do mojego pokoju?!
   -Dla mnie to też nie jest łatwe…
   -Naprawdę? Jakoś nie wyglądasz na przejętego prowadzeniem dwóch żyć. Skoro jestem dla ciebie ważna, to ją zostaw. Jak tego nie będziesz umiał zrobić, ja odejdę.
   -Nie odejdziesz. Nie pozwolę ci na to.
         Nawet w ciemności dostrzegam jego nagłą złość na to, co powiedziałam.
   -To, że za tobą szaleję nie znaczy, że tego nie zrobię – mówię. – I pozwolisz mi na to. Nie będziesz miał innego wyjścia.
         Rano Bartek sam porusza ten temat. Nie mam już tyle odwagi co wcześniej, chcę to jak najszybciej skończyć, ale jest nieugięty. Jedyne, co ma znaczenie, to jego obietnica, że zostawi Kamilę. Nie jestem pewna, czy powinnam w to całkowicie uwierzyć. Gdzieś w środku mam wrażenie, że to i tak dobrze się nie skończy.
Wracam parę godzin przed powrotem chłopaków z meczu wyjazdowego do Gdańska. Mijamy się w drzwiach, gdy ja idę na trening. Wszelkie złe emocje wyładowuję w grze, więc jestem wystarczająco spokojna, by nie zabić Zbyszka za całą serię pytań pod tytułem ‘Nie wierzę, że sama spędziłaś weekend’.
   -Słyszałem, że byłaś w ten weekend u Bartka – mówi, gdy wstawiam wodę na herbatę. – Dlaczego nic nie mówiłaś, że się do niego wybierasz?
   -Skąd o tym wiesz? – odwracam się zdezorientowana w jego stronę.
   -Od Bartka – Zbyszek nie odrywa wzroku od telewizora. Cóż, skoro telewizja interesuje go bardziej, nie powinnam się martwić tym, że się dowiedział.
   -Byłam – przyznaję. – Zadzwonił do mnie w sobotę rano i spytał, czy nie miałabym ochoty wpaść do niego, więc wpadłam.
   -I co robiliście?
   -Nic specjalnego, byliśmy w Łodzi i takie tam.
   -Lubisz go, prawda?
   -Co za głupie pytanie. Gdybym nie lubiła Kurka, na pewno bym do niego nie pojechała.
        Zbyszek wstaje z kanapy i podchodzi do mnie.
   -Ale mi chodzi o to ‘inne’ lubienie – patrzy poważnie. Zabiję Kurka, zakopię, odkopię, wskrzeszę i znów zabiję, przysięgam.
   -Chcesz się ze mną pokłócić? – staram się nie wyglądać na przejętą. – Lubisz doszukiwać się tego, czego nie ma. Znajdź sobie nową dziewczynę.
   -Jestem twoim bratem, możesz mi o wszystkim opowiedzieć.
   -Czy ty jesteś chory? Zbysiu, od kiedy to my się sobie nawzajem zwierzamy? Między mną a Bartkiem nie ma nic. Zrozumiałeś? Nic – zalewam kubek wrzątkiem. – Zbyszek, u mnie jest w porządku, możesz już sobie stąd iść.
        Zibi kiwa powoli głową. Nie zrozumiał nic a nic, baran.
   -Nie chcę, żebyś wpakowała się w coś, czego potem będziesz żałować.
   -Jak Mańka?
   -Ty też już raz cierpiałaś.
        Bez słowa biorę kubek i zamykam się w swoim pokoju. Przypominanie wszelkich złych rzeczy to domena życiowa mojego brata. Po paru wymienionych wiadomościach z Igą biorę swoje notatki z zajęć i jadę do niej. Będąc prawie pod jej blokiem wywijam spektakularną glebę na oblodzonym chodniku, więc staję przed nią bliska płaczu z powodu mojego odwiecznego życiowego nieszczęścia. Iga wspaniałomyślnie pozwala mi zapalić, szykując nam grzane piwo stara się mnie jakoś rozweselić.
   -Zuza, coś się dzieje, prawda?
        Nagle czuję ogromną potrzebę podzielenia się tym, co się dzieje w moim życiu. Nie umiem dłużej trzymać dla siebie tego wszystkiego. Czuję ogromny wstyd, ale Iga to jedyna osoba, której mogę się wygadać bez martwienia się, że to wyjdzie poza nas dwie.
   -Mam kogoś – gaszę papierosa i zamykam okno. Iga uśmiecha się szeroko i nie zwracając uwagi na to, że pachnę papierosowym dymem mocno mnie tuli. – Ale jestem, no wiesz, ‘tą drugą’.
   -Tą drugą? – Iga odsuwa się. Blednie, szybko mruga oczami. – Czy ty jesteś ko-ko-kochanką Kurka?
         Spuszczam głowę nie mogąc wytrzymać jej przerażonego wzroku. Gratulacje Bartman, zanim coś zrobisz, naprawdę pomyśl miliard razy. Iga oddycha głośno, podchodzi do stołu, i ku mojemu zdziwieniu bierze jednego papierosa z paczki i zapala go.
   -Czy ty myślisz cipą czy mózgiem?
   -Zabawne.
        Sama sięgam po kolejną fajkę. Iga siada naprzeciw mnie, kładąc popielniczkę na środku stołu.
   -Od kiedy to trwa?
   -Od końca listopada.
   -Od końca listopada… - Iga prycha w ten swój okropny, sarkastyczny sposób. Zaraz sprawi, że jedyne, co będę miała ochotę zrobić, to zapaść się pod ziemię i nigdy spod tej ziemi nie wyjść. – Ale dlaczego Kura? Przystojniejszych facetów nie ma? Ja już pominę fakt, że rozwalasz mu związek.
   -Ja mu rozwalam?! A on to co, to jego związek, nie mój!
   -Zuza, nie wierzę, że to cię nie rusza.
   -Rusza mnie, ale…
   -Ale co? Nie powiesz mi chyba, że się w nim zakochałaś.
        Cisza z mojej strony daje Idze jednoznaczną odpowiedź.
   -Bartek obiecał mi, że zostawi Kamilę – mówię, ale chyba to powinnam zostawić dla siebie. Iga wybucha śmiechem, którego nie może opanować.
   -Nie wierzę w ciebie, Zuzka – opiera brodę o dłoń. – Ty się na mózgi z szympansem zamieniłaś?
   -Wcześniej mówiłaś, że myślę cipą a nie mózgiem.
   -Nie, ty w ogóle nie myślisz. Naprawdę uwierzyłaś w takie brednie? Nie zostawi jej. Prędzej zostawi ciebie.
   -On mnie kocha!
   -Kamili też mówi, że ją kocha. Jemu jest wygodnie mieć was dwie. Jak nie ma jednej, to dzwoni po drugą. Może ma jeszcze jakąś inną? W ogóle, pasuje ci taki układ?
   -Nie. Nie pasuje. Gdyby pasował, dalej byś o niczym nie wiedziała. Pojechałam do niego wczoraj rano, wieczorem pękłam i powiedziałam, że ja tak dłużej nie mogę. Miałam nikomu o niczym nie mówić, ale potrzebowałam się komuś wygadać.
   -I padło na mnie? W sumie, lepsza ja niż Mańka, ta dopiero by cię objechała! A Zbyszek nic nie podejrzewa?
   -Jak wróciłam z treningu to wypytywał, co robiłam u Bartka, bo mu się Kura wygadał, że do niego jadę. Bez sensu jest to wszystko.
        Bezsilnie opieram czoło o stół. Wcale nie czuję się lepiej. Czuję się koszmarnie i nawet to, że Idze wracają ludzkie instynkty, mi nie pomaga.
   -Musisz to jakoś rozwiązać.
   -Mam wszystko powiedzieć Kamili? – podnoszę głowę, by spojrzeć na Igę. – Brzmi super.
   -Moim zdaniem powinnaś to skończyć – mówi, stawiając przede mną piwo. – Nie wiem, to tylko moje zdanie. Ile ty jeszcze wytrzymasz w tym trójkącie? Zasługujesz na kogoś, dla kogo będziesz najważniejsza, a nie druga czy nie wiadomo która w kolei. Jesteś studentką psychologii, powinnaś być mądrzejsza w relacjach międzyludzkich.
   -Chciałabym – wzdycham. – Ale przede wszystkim jestem beznadziejnie zakochaną tępą, farbowaną blondynką, a na to psychologia nie ma żadnego rozwiązania.

---------------------------

Rozdział dla wszystkich, którzy choć jeszcze trochę na to czekali.

2 komentarze:

  1. (to dla mnie)
    Bartek cały czas jest strasznie głupi, Zuzia też, Zbyszek to już w ogóle, a poza tym Miś w roli gospodyni jest bardzo zabawny.

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Przełączam na program, na którym ma lecieć spotkanie' nie chciałaś reklamy Polsatowi robić? 🙈😁
    Jesteś dla mnie ważniejsza, ale nie zostawię jej - no typowy facet.
    'inne lubienie' hahahah ❤
    Nie wiem, ja bym go na jej miejscu nie zostawiła. Jak to było - jakby mu było tak dobrze, to by nowej nie szukał, nie?

    OdpowiedzUsuń