'and if you cry out in the dark I will hear you calling'
-Miałam wypadek.
Zdezorientowany ciężko opadam na
fotel.
-Jaki wypadek?!
Co się stało?! – pytam przerażony. Zuza prycha, więc chyba taki przerażony być
nie powinienem.
-Jakiś kutas wjechał mi w tył, bo zachciało
mu się wymijać.
-Co z
samochodem?
-Ciebie bardziej
interesuje to, co się stało z samochodem niż to, jak ja się czuję?
-Chyba czujesz
się dobrze, skoro sama do mnie dzwonisz, co nie? Gdzie jesteś?
-Kawałek pod
halą.
-Czekaj i nie
rób głupot – kończę połączenie. Michał słysząc moją rozmowę z Zuzą chce jechać
ze mną, ale decyduję się jechać sam. Na drodze jest strasznie ślisko, znów pada
śnieg więc znając zdolności Zuzki, to pewnie jej wina. Gdy docieram na miejsce
jest już policja. Parkuję samochód pod halą i podchodzę do Zuzy wykłócającej
się z prawdopodobnie z ‘kutasem’ i policjanta, który nie może ich uspokoić. Po
cichu podchodzę do jej samochodu, rzeczywiście ma rozwalony cały tylny lewy
bok.
-No i sam
widzisz – słyszę za sobą Zuzkę. Rzucam okiem na samochód tego gościa, wygląda
zdecydowanie gorzej niż auto Zuzy. Dziwne, że jemu nic nie jest.
-Opowiedz mi, co
się stało – odwracam się do Blondyny.
-No więc ja
jechałam z dopuszczalną prędkością, bo jak dobrze wiesz, nie jeżdżę jak
wariatka, tym bardziej w takich warunkach, no i za mną jechała jakaś kobieta. I
ten… ten… ten pan, najwyraźniej strasznie mu się śpieszyło, chciał nas obydwie
wyminąć, ale że zapaliło się czerwone światło to próbował się wcisnąć między
nas, no i zapieprzył mi w tył – skraca opowieść Zuza, w międzyczasie zapalając
papierosa. – Ta kobieta powiedziała dokładnie to samo, ten facet też w sumie w
końcu przyznał się do swojej winy…
-To o co się z
nim kłóciłaś? – pytam.
-No bo próbował
jeszcze zwalić na mnie winę.
-Bo jakbyś
podjechała dalej, to może by cię nie walnął.
-Gdzie miałam
wjechać, na środek skrzyżowania?!
Nie mówię
więcej nic, by bardziej nie denerwować i tak wściekłej do granic możliwości
Zuzy. Wraca do faceta aby się z nim dogadać w sprawie zapłaty za naprawę, ja
dzwonię do ojca żeby zorganizować jakiś warsztat samochodowy. Holujemy samochód
pod wskazany adres, po czym wracamy do domu. Zuzka milczy, od razu po wejściu
do domu zamyka się w swoim pokoju, nawet nie witając się z Michałem.
-Jej wina? –
pyta cicho Michał, gdy dosiadam się do niego w salonie. Kręcę przecząco głową.
– Więc co ona taka cicha?
-A ja wiem? –
wzruszam ramionami. – To Zuza. Nie mam pojęcia, co jej się uroiło we łbie.
-Może powinniśmy
z nią porozmawiać? Miała swój pierwszy wypadek w życiu, pewnie jest nadal
wystraszona, ja do niej pójdę – postanawia Michał i nie dając mi nic powiedzieć
idzie do pokoju Zuzy, skąd wraca po niecałych dwóch minutach.
-To sobie
pogadaliście – kpię. – Niech zgadnę, spytałeś się jej, czy chce porozmawiać,
ona powiedziała, że nie, że jest dobrze, więc ty jej powiedziałeś, że w razie
czego jesteś i może do ciebie przyjść i sobie poszedłeś?
-Właściwie to
nie, niedługo mają wpaść do niej dziewczyny.
Michał nie
kłamie. Jakieś pół godziny później słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram, widzę
niezbyt zadowoloną Igę.
-Igusia! –
uśmiecham się szeroko. Iga przekręca oczami i bez słowa wchodzi do środka. – Co
tam? Jak życie? Nie jesteś przypadkiem wolna?
-Pozwól mi
udawać, że nie istniejesz – zdejmuje z siebie zaśnieżoną kurtkę, uprzednio
stawiając reklamówkę na szafkę. – Nie ruszaj, to nie dla ciebie. Idź do
Michała, albo znajdź sobie nową dziewczynę.
Zuza wystawia
głowę ze swojego pokoju, na co Iga od razu łagodnieje. Super, Zuza już zdążyła
się poskarżyć na swoje nieszczęście całemu światu.
-Jak się
czujesz? – Iga pyta Zuzkę. – Przywiozłam trochę słodkości, zaraz jeszcze pójdę
zrobię nam herbatę… - Iga nie kończy, bo słyszymy pukanie do drzwi. Na mój
widok Magda z Julką mają takie same miny jak Iga, ale gdy w wejściu do dużego
pokoju pojawia się Michał z pytaniem, czy zrobić im coś ciepłego do picia, od
razu zaczynają się uśmiechać.
-Czy ja naprawdę
jestem taki zły?! – pytam, przerywając wymianę wszelkich możliwych grzeczności.
-Nie nazwałabym
cię złym – odzywa się Magda. – Raczej… no nie wiem. Ale zły nie jesteś.
-Ty po prostu
jesteś głupi – mówi Iga. – Siedzimy u ciebie w pokoju? – zwraca się do rozbawionej
jej poprzednimi słowami Zuzy. Tak, jest się z czego śmiać, naprawdę, boki
zrywać…
-Chciałabym
obejrzeć meczy Skry, grają mecz w Lidze Mistrzów, myślałam, że może mi
potowarzyszycie…
-Od kiedy ty
jesteś taką fanką Skry? – pytam szczerze zdumiony. Zuza prycha pod nosem i
idzie do dużego pokoju, prowadząc za sobą swoje koleżanki. Michał kręci się po
części kuchennej, ciągle zagaduje dziewczyny jednocześnie szykując herbatę i
rozstawiając talerzyki. Bez słowa siadam w fotelu i przełączam na program, na
którym ma lecieć spotkanie. W przedmeczowym studiu jest również Mańka, które
zapewne nie wie nic o perypetiach Zuzki.
-Ale wy
jesteście do siebie podobni! – odzywa się Julka. – Nie moglibyście się siebie
wyprzeć.
-Czasem tego
żałuję – Zuza mrużąc oczy zerka na mnie. Wystawiam jej język i w żaden inny
sposób tego nie komentuję. Obraz ze studia przenosi się do łódzkiej Atlas
Areny. Kamera pokazuje kibiców czekających na rozpoczęcie się meczu.
Dostrzegamy Kamilę Bartka radośnie uśmiechającą się do kamery. Mimowolnie
przenoszę wzrok na Zuzę, której reakcja na dziewczynę dosyć mnie dziwi. Zuzka
zaciska usta w wąską kreskę i zaciska dłonie w pięści, jej klatka piersiowa
porusza się w nienaturalnie szybkim tempie. Możliwe, że to wcale nie chodzi o Kamilę,
Zuza mogła wrócić myślami do dzisiejszego wypadku. Wolę wierzyć w tę drugą
wersję. Po prostu nie umiem wyobrazić sobie Zuzy z Kurą. Bartek jest moim
bardzo dobrym kumplem, a Zuzka jest moją małą siostrzyczką. Nie chcę, żeby
jedno skrzywdziło drugie. Doskonale pamiętam jak to było z Łukaszem i Mańką, gdyby
nie był siatkarzem, bez wahania obiłbym mu mordę. Przez cały mecz co jakiś czas
zerkam na Zuzkę wtedy, gdy operator kamery pokazuje Bartka. Zuza nie wyraża
żadnych większych emocji, zachowuje się całkiem normalnie co sprawia, że moje
podejrzenia znikają.
Dziewczyny wychodzą od nas paręnaście minut po wygranym
przez Skrę meczu. Podczas gdy Zuza bierze kąpiel, ja sprawdzam, czy kaloryfer w
jej pokoju już prawidłowo działa. Na biurku zauważam dzwoniącą komórkę, podchodzę
więc aby sprawdzić, kto dobija się do Zuzki. Widząc na wyświetlaczu imię
Bartka, bez wahania odbieram.
-Co chcesz od
Zuzy?
-Zibi? To ja dzwonię do Zuzy? Ja do ciebie
miałem dzwonić, źle kliknąłem, ja mam cię w książce kontaktowej zapisanego nad
Zuzką! Ja już dzwonię na twój numer!
Kura nie daje mi dojść do słowa,
ale rzeczywiście za chwilę dzwoni bezpośrednio do mnie. Rozmawiamy głównie na
temat spotkania i zbliżających się nagród Plus Ligi, jednak ciągle mam
wrażenie, że tak naprawdę chciał rozmawiać z Zuzą, nie ze mną. Kiedy Zuzka
wychodzi z łazienki i zamyka się w swoim pokoju, próbuję podsłuchać, czy Kurek
jeszcze raz do niej zadzwoni. Nie dzieje się nic, światło w jej pokoju gaśnie a
ja daję sobie spokój.
Zuza
-Ja już zupełnie
nie mam do niego siły.
Siedzę na
bartkowym łóżku w bartkowej koszulce, jem kostka po kostce białą czekoladę i
wyżalam się Kurze na Zbyszka. Za oknem jest niezła śnieżyca, światło lampki
miga sugerując, że za chwilę może w ogóle go nie być. Bartek przynosi nam kubki
z herbatą i siada obok mnie.
-Dobrze, że
kiedy do ciebie dzwoniłem, udało mi się jakoś wykręcić – mówi.
-Pewnie, inaczej
zostalibyśmy przemaglowani, bo przecież ot tak o ty do mnie nie mógłbyś
zadzwonić, to karalne! – prycham, wywołując cichy śmiech Bartka. – Mnie to nie
bawi.
-Uwierz, w
tamtym momencie moja mina była bardzo zabawna.
-Nie wiem, czy
byłoby tak zabawnie, gdyby nas przyłapał w łóżku.
-A co,
chciałabyś?
-Ale ty jesteś
walnięty!
Światło gaśnie
całkowicie. Bartek podnosi się by sprawdzić, czy wysiadła tylko żarówka, jednak
okazuje się, że prądu nie ma w całym mieszkaniu. Kura przynosi małe świeczki,
które rozstawia na parapecie.
-Romantiko –
mruczę z przekąsem. – Wystarczyłaby jedna większa świeczka.
-Wydawało mi
się, że kobiety lubią takie klimaty – Bartek spogląda na mnie zdziwiony. – Kam…
dobra, nieważne.
-Chciałeś
powiedzieć, że Kamila to lubi, tak? Jak zauważyłeś, nie jestem Kamilą. Chyba,
że dopiero teraz się tego zorientowałeś…
-Przepraszam.
Wzruszam
ramionami. Odstawiam kubek na stolik i chowam nogi pod kołdrę.
-Nie chcę być
dłużej tą drugą – wyznaję, opierając brodę o kolana. – Dlaczego my się nie
możemy normalnie spotykać? Dlaczego ty jej nie zostawisz? Powiedz mi, kim ja
dla ciebie jestem?
-Mówiłaś, że nie
przeszkadza ci to… - Bartek ciężko wzdycha. – Nie umiem tego wytłumaczyć.
Jesteś dla mnie ważniejsza niż ona. Uwierz w to, gdyby tak nie było,
skończyłbym to na samym początku albo nawet nie próbował nic zaczynać. Nie chcę
ranić ani ciebie, ani jej, ale nie umiem jeszcze z niej zrezygnować.
-Jeszcze? –
przewracam oczami. - Ile to będziesz ciągnąć? Wiesz, jak ja się czułam na
Sylwestrze? Jak idiotka. Podniecało cię całowanie się z nią na moich oczach, a
potem całowanie się ze mną gdy ona mogła w każdej chwili wejść do mojego
pokoju?!
-Dla mnie to też
nie jest łatwe…
-Naprawdę? Jakoś
nie wyglądasz na przejętego prowadzeniem dwóch żyć. Skoro jestem dla ciebie
ważna, to ją zostaw. Jak tego nie będziesz umiał zrobić, ja odejdę.
-Nie odejdziesz.
Nie pozwolę ci na to.
Nawet w
ciemności dostrzegam jego nagłą złość na to, co powiedziałam.
-To, że za tobą
szaleję nie znaczy, że tego nie zrobię – mówię. – I pozwolisz mi na to. Nie
będziesz miał innego wyjścia.
Rano
Bartek sam porusza ten temat. Nie mam już tyle odwagi co wcześniej, chcę to jak
najszybciej skończyć, ale jest nieugięty. Jedyne, co ma znaczenie, to jego
obietnica, że zostawi Kamilę. Nie jestem pewna, czy powinnam w to całkowicie
uwierzyć. Gdzieś w środku mam wrażenie, że to i tak dobrze się nie skończy.
Wracam parę godzin przed powrotem chłopaków z meczu
wyjazdowego do Gdańska. Mijamy się w drzwiach, gdy ja idę na trening. Wszelkie
złe emocje wyładowuję w grze, więc jestem wystarczająco spokojna, by nie zabić
Zbyszka za całą serię pytań pod tytułem ‘Nie wierzę, że sama spędziłaś
weekend’.
-Słyszałem, że
byłaś w ten weekend u Bartka – mówi, gdy wstawiam wodę na herbatę. – Dlaczego
nic nie mówiłaś, że się do niego wybierasz?
-Skąd o tym
wiesz? – odwracam się zdezorientowana w jego stronę.
-Od Bartka –
Zbyszek nie odrywa wzroku od telewizora. Cóż, skoro telewizja interesuje go
bardziej, nie powinnam się martwić tym, że się dowiedział.
-Byłam –
przyznaję. – Zadzwonił do mnie w sobotę rano i spytał, czy nie miałabym ochoty
wpaść do niego, więc wpadłam.
-I co
robiliście?
-Nic
specjalnego, byliśmy w Łodzi i takie tam.
-Lubisz go,
prawda?
-Co za głupie
pytanie. Gdybym nie lubiła Kurka, na pewno bym do niego nie pojechała.
Zbyszek
wstaje z kanapy i podchodzi do mnie.
-Ale mi chodzi o
to ‘inne’ lubienie – patrzy poważnie. Zabiję Kurka, zakopię, odkopię, wskrzeszę
i znów zabiję, przysięgam.
-Chcesz się ze
mną pokłócić? – staram się nie wyglądać na przejętą. – Lubisz doszukiwać się
tego, czego nie ma. Znajdź sobie nową dziewczynę.
-Jestem twoim
bratem, możesz mi o wszystkim opowiedzieć.
-Czy ty jesteś
chory? Zbysiu, od kiedy to my się sobie nawzajem zwierzamy? Między mną a
Bartkiem nie ma nic. Zrozumiałeś? Nic – zalewam kubek wrzątkiem. – Zbyszek, u
mnie jest w porządku, możesz już sobie stąd iść.
Zibi kiwa
powoli głową. Nie zrozumiał nic a nic, baran.
-Nie chcę, żebyś
wpakowała się w coś, czego potem będziesz żałować.
-Jak Mańka?
-Ty też już raz
cierpiałaś.
Bez słowa
biorę kubek i zamykam się w swoim pokoju. Przypominanie wszelkich złych rzeczy
to domena życiowa mojego brata. Po paru wymienionych wiadomościach z Igą biorę
swoje notatki z zajęć i jadę do niej. Będąc prawie pod jej blokiem wywijam
spektakularną glebę na oblodzonym chodniku, więc staję przed nią bliska płaczu
z powodu mojego odwiecznego życiowego nieszczęścia. Iga wspaniałomyślnie
pozwala mi zapalić, szykując nam grzane piwo stara się mnie jakoś rozweselić.
-Zuza, coś się
dzieje, prawda?
Nagle czuję
ogromną potrzebę podzielenia się tym, co się dzieje w moim życiu. Nie umiem
dłużej trzymać dla siebie tego wszystkiego. Czuję ogromny wstyd, ale Iga to
jedyna osoba, której mogę się wygadać bez martwienia się, że to wyjdzie poza
nas dwie.
-Mam kogoś –
gaszę papierosa i zamykam okno. Iga uśmiecha się szeroko i nie zwracając uwagi
na to, że pachnę papierosowym dymem mocno mnie tuli. – Ale jestem, no wiesz,
‘tą drugą’.
-Tą drugą? – Iga
odsuwa się. Blednie, szybko mruga oczami. – Czy ty jesteś ko-ko-kochanką Kurka?
Spuszczam
głowę nie mogąc wytrzymać jej przerażonego wzroku. Gratulacje Bartman, zanim
coś zrobisz, naprawdę pomyśl miliard razy. Iga oddycha głośno, podchodzi do
stołu, i ku mojemu zdziwieniu bierze jednego papierosa z paczki i zapala go.
-Czy ty myślisz
cipą czy mózgiem?
-Zabawne.
Sama sięgam
po kolejną fajkę. Iga siada naprzeciw mnie, kładąc popielniczkę na środku
stołu.
-Od kiedy to
trwa?
-Od końca
listopada.
-Od końca
listopada… - Iga prycha w ten swój okropny, sarkastyczny sposób. Zaraz sprawi,
że jedyne, co będę miała ochotę zrobić, to zapaść się pod ziemię i nigdy spod
tej ziemi nie wyjść. – Ale dlaczego Kura? Przystojniejszych facetów nie ma? Ja
już pominę fakt, że rozwalasz mu związek.
-Ja mu
rozwalam?! A on to co, to jego związek, nie mój!
-Zuza, nie
wierzę, że to cię nie rusza.
-Rusza mnie,
ale…
-Ale co? Nie
powiesz mi chyba, że się w nim zakochałaś.
Cisza z
mojej strony daje Idze jednoznaczną odpowiedź.
-Bartek obiecał
mi, że zostawi Kamilę – mówię, ale chyba to powinnam zostawić dla siebie. Iga
wybucha śmiechem, którego nie może opanować.
-Nie wierzę w
ciebie, Zuzka – opiera brodę o dłoń. – Ty się na mózgi z szympansem zamieniłaś?
-Wcześniej
mówiłaś, że myślę cipą a nie mózgiem.
-Nie, ty w ogóle
nie myślisz. Naprawdę uwierzyłaś w takie brednie? Nie zostawi jej. Prędzej
zostawi ciebie.
-On mnie kocha!
-Kamili też
mówi, że ją kocha. Jemu jest wygodnie mieć was dwie. Jak nie ma jednej, to
dzwoni po drugą. Może ma jeszcze jakąś inną? W ogóle, pasuje ci taki układ?
-Nie. Nie
pasuje. Gdyby pasował, dalej byś o niczym nie wiedziała. Pojechałam do niego
wczoraj rano, wieczorem pękłam i powiedziałam, że ja tak dłużej nie mogę.
Miałam nikomu o niczym nie mówić, ale potrzebowałam się komuś wygadać.
-I padło na
mnie? W sumie, lepsza ja niż Mańka, ta dopiero by cię objechała! A Zbyszek nic
nie podejrzewa?
-Jak wróciłam z
treningu to wypytywał, co robiłam u Bartka, bo mu się Kura wygadał, że do niego
jadę. Bez sensu jest to wszystko.
Bezsilnie
opieram czoło o stół. Wcale nie czuję się lepiej. Czuję się koszmarnie i nawet
to, że Idze wracają ludzkie instynkty, mi nie pomaga.
-Musisz to jakoś
rozwiązać.
-Mam wszystko
powiedzieć Kamili? – podnoszę głowę, by spojrzeć na Igę. – Brzmi super.
-Moim zdaniem
powinnaś to skończyć – mówi, stawiając przede mną piwo. – Nie wiem, to tylko
moje zdanie. Ile ty jeszcze wytrzymasz w tym trójkącie? Zasługujesz na kogoś,
dla kogo będziesz najważniejsza, a nie druga czy nie wiadomo która w kolei. Jesteś
studentką psychologii, powinnaś być mądrzejsza w relacjach międzyludzkich.
-Chciałabym –
wzdycham. – Ale przede wszystkim jestem beznadziejnie zakochaną tępą, farbowaną
blondynką, a na to psychologia nie ma żadnego rozwiązania.
---------------------------
Rozdział dla wszystkich, którzy choć jeszcze trochę na to czekali.
(to dla mnie)
OdpowiedzUsuńBartek cały czas jest strasznie głupi, Zuzia też, Zbyszek to już w ogóle, a poza tym Miś w roli gospodyni jest bardzo zabawny.
'Przełączam na program, na którym ma lecieć spotkanie' nie chciałaś reklamy Polsatowi robić? 🙈😁
OdpowiedzUsuńJesteś dla mnie ważniejsza, ale nie zostawię jej - no typowy facet.
'inne lubienie' hahahah ❤
Nie wiem, ja bym go na jej miejscu nie zostawiła. Jak to było - jakby mu było tak dobrze, to by nowej nie szukał, nie?