Mania
Baby you need to leave,
cause i'm getting drunk on your noble deeds
it doesn't matter that they don't get done
when i feel this cold they're like the fucking sun
Zapalam
papierosa pewna, że minie jeszcze trochę czasu zanim moje rodzeństwo dotrze pod
teatr. Mijają mnie redakcyjni znajomi, mijają siatkarze i siatkarki sami, albo
ze swoimi drugimi połówkami. Mija mnie także Bartek. Witamy się uśmiechem i
kiwnięciem głowy, nie zamieniamy ani słowa. Za chwilę podjeżdża taksówka z
Zuzą, Zibim i Michałem w środku. Zuzka wygląda jak najpiękniejszy diament
świata, jak najdroższa laleczka porcelanowa. Jestem pewna, że nie będzie
faceta, który się za nią dziś nie obejrzy.
-Powinienem was
obydwie przyczepić kajdankami do siebie i pilnować – mruczy Zbyszek na
powitanie. Gaszę papierosa obcasem szpilek i pozwalam się wziąć mojemu
braciszkowi pod ramię.
-Pamiętaj tylko,
że to ja, nie Zuza, jestem w związku – szepczę mu na ucho.
-I co z tego? –
wzrusza ramionami. – To nic nie znaczy. Paru siatkarzy jest bez dziewczyn…
-Na przykład
Bartek.
-Bartek jest bez
Kamili?
Przytakuję,
jednocześnie oddając płaszcz szatniarzowi. Zuzka prowadzi ożywioną dyskusję z
Miśkiem, spokojni, że nas nie słyszą, wracamy ze Zbyszkiem do tematu naszej
rozmowy.
-Ja nie chcę nic
insynuować, ale lepiej dmuchać na zimno – mówię szeptem. – I ty, i ja zdajemy
sobie sprawę, że oni na siebie lecą. To nawet widać.
-Dwa tygodnie
temu spędzili razem weekend u niego.
-Skąd wiesz?
-Bo zadzwoniłem
spytać się Bartka, czy będzie u nas dzisiaj nocował i tak jakoś od słowa do
słowa przyznał, że ona u niego była. W sumie nadal nie wiem, gdzie on się
zatrzymał.
-Może Kamila
jeszcze przyjedzie?
Nasze
nadzieje rozwiewa nie kto inny, jak Bartek. Gdy tylko nas zauważa, podchodzi,
na samym początku witając się z Zuzą. Wymieniamy z Zibim znaczące spojrzenia.
Może po Zuzie trudno coś poznać, ale po Bartku widać, że między nimi iskrzy.
Zuzka jest wybitną artystką jeśli chodzi o uczucia i tak łatwo się do nich nie
przyznaje, w przeciwieństwie do mnie. Podejrzewając Zibiego o rzucanie
komentarzy z podtekstem, z ulgą reaguję na dołączenie do nas Kłosa i
Zatorskiego, którzy tak jak Bartek przybyli sami na galę. To oni zabierają
Kurka i siadają razem parę rzędów przed nami. Z całej tej farsy interesują mnie
wyłącznie nagrody. Statuetkę dla najlepszego siatkarza zgarnia Bartek, na co
Zuza uśmiecha się z satysfakcją.
-Wiedziałam, że
tak będzie – mówi mi. – Zasłużył na to.
W
odpowiedzi na jej słowa uśmiecham się. Albo popadamy w paranoję, albo mamy z
Zibim rację. To jedyny raz, gdy chcę się pomylić. W kategorii dla najlepszego
debiutu wygrywa Michał. Zuzka rzuca się mu na szyję, co pokazują kamery na
scenie.
-Mam nadzieję,
że Bartek to widzi – szepcze Zibi.
-Przecież on
wie, że Zuz i Michał się przyjaźnią – zauważam. – Wszyscy o tym wiedzą.
Zbyszek nie komentuje tego w żaden sposób, krzyczy
do schodzącego po nagrodę Miśka, że jest z niego dumny. Michał dziękuje swoim
trenerom, rodzicom, także nam. Po całej uroczystości idziemy na bankiet i
pierwsze, co robimy, to wznosimy toast za nagrodę Kubiaka. Zbyszek dba o to,
byśmy trzymali się całą czwórką razem. Podczas wywiadów biorę Zuzkę na dwór na
papierosa, a od razu po powrocie dołączamy do chłopaków. Wszystko idzie wręcz
idealnie do momentu, gdy Zbyszkowi w oko nie wpada jakaś dziewczyna. Po cichu
odchodzi by móc wybadać, czy owa niewiasta jest warta jego zachodu. Za chwilę,
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojawia się przy nas Bartek i prosi
Zuzę do tańca. Oboje znikają gdzieś w tłumie, ja zostaję sama z Michałem. Kiedy
tańczymy nie mogę oderwać od niego wzroku, choć nie czuję do niego nic oprócz
pewnego rodzaju siostrzanego przywiązania. Odkąd Zibi poznał Michała, Kubi
dopełnia naszą trójkę.
-Jesteś za dobry
na ten świat, wiesz? – opieram głowę o jego ramię, gdy zaczyna lecieć jakaś
pościelówa. Misiek śmieje się krótko, przegarnia moje włosy na bok by
delikatnie musnąć ustami mój policzek.
-Mania, dobrze
się czujesz?
-Świetnie, tylko
ta piosenka jest do dupy.
-Czyli tobie też
się nie podoba? To idziemy na drinka!
Zadowoleni
siadamy z boku, co jakiś czas zamawiamy kolejne drinki, śmiejemy się,
obgadujemy każdego, kto pojawi się w zasięgu naszego wzroku. Bawię się
doskonale, nawet nie pamiętam, z kim i gdzie ostatnio tak dobrze się bawiłam.
Jest nam strasznie wesoło, bawi nas dosłownie wszystko.
-Oni już chyba
nie wrócą – oznajmiam dopijając drinka. – Oni, to znaczy Zibi i Zuza.
-No i co? –
Misiek wzrusza ramionami. – Źle ci ze mną? Mi tam z tobą dobrze. Ja rozumiem,
nie jestem Dorotą, ale nie jestem aż taki zły, co nie?
-Jesteś idealny.
-Nikt mi tego
nigdy nie powiedział.
Dłoń
Michała zamyka się na mojej. Uśmiechamy się do siebie nieznacznie, zdecydowanie
nie wyglądamy teraz na dwójkę przyjaciół, tylko na dwoje dorosłych ludzi,
którzy są na randce i nie bardzo wiedzą, jak mają się na niej zachować.
-Chodźmy stąd –
rzuca Michał. – Nic tu po nas.
Chwilę
potem znajdujemy się przed budynkiem teatru. Nie do końca pewni gdzie chcemy
iść, decydujemy się dreptać przed siebie. Na chodnikach jest dość ślisko,
trzymam Miśka mocno za dłoń by nie wywalić się na moich zbyt wysokich jak na tę
porę roku obcasach. Na Nowym Świecie ciągle wiszą pozostałości po
bożonarodzeniowych ozdobach, co Kubiak głośno i dosadnie komentuje. Ja
komentuję parę innych rzeczy, które zdecydowanie mi się tu nie podobają, na
przykład to, że powinnam iść do łazienki a nie mogę, bo z dwóch lokali zdążyli
nas wywalić tylko dlatego, że jesteśmy pijani. W końcu udaje nam się wsiąść do
metra. Jedzie z nami garstka ludzi w stanie mocno podobnym do naszego, ale to
my stanowimy największy obiekt zainteresowania. Mam dosyć moich butów i długiej
sukienki, boli mnie głowa i zaraz usnę, z kolei Michał usilnie powstrzymuje się
od zwrócenia zawartości swojego żołądka na podłogę. Ledwo docieramy do
mieszkania, ale przez ten spacer czujemy się i tak o wiele lepiej.
-Możesz spać ze
mną – mówi Kubiak rozpinając mi sukienkę. – Zuza pewnie niedługo wróci. Ej, a
gdzie ona w ogóle jest?
-No przecież do
mnie dzwoniła gdy szliśmy na metro – daję mu ręką znać by się odwrócił, bo chcę
się przebrać w jedną z koszulek wyciągniętych Zuzce z szafy. – Bartek się
najebał i pojechała z nim do hotelu.
-On jest jeszcze
gorszy od nas! Mogę się już odwrócić?
-Możesz.
Misiek patrzy się na mnie ze zmrużonymi
oczami. Zagryza wargi, chce podejść bliżej, ale szybko się cofa.
-No to… to
dobranoc – mówi. – Jakby śniły ci się jakieś potwory to wiesz, gdzie mnie
szukać.
-Dobranoc,
Michał – uśmiecham się. – Dziękuję za ten wieczór. A jakby tobie się śniły
duchy twoich byłych, to jestem tutaj.
Zuza
-Nie powinniśmy
tu tego robić.
Wyjmuję z
torebki zapasową parę pończoch, zdejmuję te porwane i zakładam nowe. Jestem
wściekła na siebie, że tak łatwo uległam Bartkowi.
-Przestań,
przecież nic się nie stało – Kura zapina guziki swojej koszulki. Tak, zupełnie
nic, tylko pieprzyliśmy się w cholernie niewygodnym schowku, gdzie w każdej
chwili mógł nas ktoś przyłapać.
-I co ja powiem
Zbyszkowi i Mańce?
-Że byłaś na
papierosie?
-Uważasz, że ode
mnie czuć papierosem? Nie było nas oboje, Zibi i tak zaczął już coś
podejrzewać. I zamiast się tak głupowato uśmiechać lepiej wymyśl, co stało się
z moimi włosami.
-Spadł ci na nie
pająk.
-Pająk?
-Tak. Pająk.
Zaczęłaś panikować, przecież ty nie lubisz pająków.
Pomysł
Bartka tak mnie powala, że nie mogę przestać się śmiać. Spoglądam na niego. W
garniturze wygląda wyjątkowo przystojnie. Zanim zdążam coś powiedzieć, czuję
jego dłoń delikatnie gładzącą mój policzek.
-Wcale nie
musimy tam wracać – mruczy.
-Nie?
-Nie. Możemy
pojechać do mnie do hotelu.
-I co ja powiem
Zibiemu?
-Że wyrwałaś
jakiegoś kelnera.
-Zbysio zacząłby
mi wyrzucać mezalians.
-Ty się tylko
nim przejmujesz – Kura nakręca kosmyk moich włosów na palec. – A ja? Nie wiem,
kiedy się teraz zobaczymy…
-Nie – obciągam
w dół sukienkę. – Nigdzie z tobą nie pojadę. Idziemy teraz zapalić, znaczy ja
się gdzieś schowam, ty mi potowarzyszysz i wracamy na parkiet.
-Zuziu, Zuzanko,
Zuzeczko… ja i ty, my, razem, sami, czy to nie brzmi kusząco?
I znów
ulegam. Z taksówki dzwonię do Mańki, że Bartek strasznie źle się czuje bo się
nawalił, więc jadę z nim do hotelu. Bartosz się podśmiewa, kierowca taksówki
też, ja próbuję zachować powagę. W pokoju znów rzucamy się na siebie, ale
jesteśmy o wiele bardziej delikatniejsi i spokojniejsi niż w tym okropnym
schowku. Po wszystkim bierzemy wspólny prysznic i z zamówionym przez Bartka
szampanem siedzimy w szlafrokach przy ogromnym oknie, patrząc się na śpiące
miasto.
-Wykorzystujesz
to, że jestem w tobie beznadziejnie zakochana. Tak się nie robi, Bartoszku.
-Byłaś już w
kimś naprawdę zakochana?
-Nie nie nie
Bartoszku – kręcę głową. – Nie będę o tym rozmawiać. Nie chcę sobie tego
przypominać, bo to mnie trochę bolało. Jego zresztą też.
-Zbyszek
zadziałał?
-Gdyby był
siatkarzem Zibi dla dobra ogółu by mu odpuścił, a że nie był… Nieważne.
-A jak to było z
Mańką i Łukaszem?
-Spotykali się
przez trzy lata, nawet chyba więcej. To był związek na odległość ale radzili
sobie bardzo dobrze. Potem Łukasz zmienił klub z Jastrzębskiego na Mediolan i
tam ją zdradził, nawet bardzo tego nie ukrywał. Mania długo nie mogła się z tego
otrząsnąć. Zbyszek wtedy strasznie szalał, myślałam, że ze złości rozwali cały
świat. Mówił, że my dwie nie potrafimy się dobrze zakochać. Od tamtej pory
dokładnie pilnuje tego, z kim się zadajemy. Ot, cała historia.
Bartek
milczy.
-Wystraszyłam
cię nim? – pytam nieśmiało. Kura śmieje się i delikatnie całuje mnie w czoło.
-Nie, myślałem o
czymś zupełnie innym.
-O czym?
-O tym, że znamy
się tyle lat, a dopiero teraz coś między nami jest. Może gdybym wcześniej się w
tobie zauroczył, to…
-To co?
-Może właśnie
szykowalibyśmy się do ślubu?
-Naprawdę
uważasz, że w wieku prawie dwudziestu dwóch lat chciałabym się hajtać?
-A co w tym
złego?
-Wszystko!
Kurkowi
wyraźnie nie podoba się moja odpowiedź. Krzywi się i odwraca ode mnie wzrok.
-Jesteś
strasznie podobna do Zbyszka – mówi. – Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.
-Co ma do tego
Zibi? – irytuję się. – Przypominam ci, że nie jestem twoją jedyną dziewczyną.
Zamiast uganiać się za nią, mogłeś równie dobrze wziąć się za mnie, skoro od
dawna tak bardzo mnie chciałeś.
-O, to takie
unoszenie się i odwracanie kota ogonem też masz po nim.
-Jeśli mamy się
dalej kłócić, to ja wracam do domu.
-Już, koniec –
Bartek mocno unieruchamia mnie w swoich ramionach. – Nie zdawałem sobie sprawy,
że jesteś aż taką realistką.
-Po prostu nie
znoszę takiego gdybania – mruczę pozwalając, by pocałował mnie w szyję.
Rano, kiedy
się budzę, Bartek już nie śpi. Leży na boku, dotyka opuszkami palców moich
obojczyków.
-Nie mogę się na
ciebie napatrzeć – uśmiecha się. – Dzień dobry, kochanie.
-Nie wiem, czy
taki dobry – podnoszę się do pozycji siedzącej i sięgam po komórkę. – Muszę
zadzwonić do Mańki żeby po mnie przyjechała i przywiozła jakieś ciuchy na przebranie.
-Już? – Kura
robi smutną minę. – Zuziu, no poleżmy jeszcze odrobinkę razem!
-Bartusiu, cicho
– kładę mu palec na usta i wykręcam numer do Mani. W słuchawce słyszę jakiś
bełkot, obstawiam, że wczoraj musiała nieźle z chłopakami zabalować. – Żyjesz?
-Nie bardzo.
-No właśnie tak
słyszę. Gdzie jesteś?
-W twoim łóżku.
-W moim łóżku? A
chociaż sama?
-Niby z kim miałabym być? Trochę za dużo z
Michałem wczoraj wypiliśmy i razem do was wróciliśmy.
-A on też jest tak skacowany jak ty?
-No. Zibi nie jest.
-Zjebi mnie nie ratuje.
-Po co tak w ogóle dzwonisz? Coś się stało z
Bartkiem?
-Nie, z Bartkiem
jest już wszystko okej, żyje, trochę wczoraj porzygał sobie. Potrzebuję jakichś
ciuchów do przebrania.
-No to zaraz wyślę Zbyszka, to od razu cię
zabierze.
-Nie nie nie nie
nie, gestapowiec przyjedzie i zrobi nam jesień średniowiecza.
-Zuza, nie przesadzaj, do niczego się nie
przyczepi.
-Chcesz się
założyć?
Pewnie, że
wygrałam. Bartek udaje skacowanego po całej nocy spędzonej w kiblu, specjalnie
otworzyliśmy okna w pokoju żeby było czuć, że wietrzyliśmy, a kieliszki i
butelkę z szampanem schowaliśmy za szafkę. Zibi wypytuje nas o każdą wspólnie
spędzoną minutę a kiedy wahamy się w odpowiedzi, zadaje kolejne ‘pomocnicze’
pytania. Świadoma tego, że byle głupstwem mogę nas albo wydać albo wzbudzić
podejrzenia, staram się nie denerwować na Zbyszka, w myślach wyzywając go od
najgorszych matołów. Wreszcie odpuszcza i zaczyna opowieść o lasce, którą to ‘zwyobracał’.
Oboje z Bartkiem przytakujemy, co raz się uśmiechając bądź śmiejąc razem z moim
durnym bratem. Wreszcie wracamy do mieszkania, gdzie z kolei to Mańka bierze
mnie na przesłuchanie. Wygląda dużo lepiej niż się spodziewałam. Serwuję jej
taką samą wersję wydarzeń co Zbyszkowi. Na moje odwieczne życiowe nieszczęście sprawy
komplikują się przed treningiem. Siedzimy w szatni, właściwie kończmy się
przebierać i za chwilę wychodzimy na halę.
-A no właśnie,
Zuza – zaczepia mnie przy wszystkich Anka. – Wczoraj szłam na imprezę i
widziałam cię wysiadającą z taksówki z Bartkiem Kurkiem. Jak tam udała się noc?
-On był najebany
– nie podnoszę głowy znad wiązania sznurówki. – Po prostu odstawiłam go do
hotelu.
-No proszę cię, żadne z was nie wyglądało na
pijanych! – Anka drąży temat nie zdając sobie sprawy, że za parę sekund rzucę
się na nią z pięściami. – No nam się nie przyznasz?
-Nie dość, że
głucha, to jeszcze i ślepa – warczy Iga do Ani i wyciąga mnie z szatni. –
Mogłabyś być bardziej dyskretna.
-Skąd miałam
wiedzieć, że ona nas widzi?!
-Jak się wiąże z
zajętym facetem, to trzeba mieć oczy wszędzie, nawet w dupie!
Wzdycham
ciężko i wchodzę za Igą na halę. Cały trening idzie nam źle, trener ciągle się
denerwuje i nieustannie poprawia każdą z nas. Wszystkie jesteśmy wykończone, po
treningu prawie nie rozmawiamy i poza pożegnaniem rozchodzimy się w ciszy. W
domu zbieram resztki sił i włączam komputer aby dosłać Idze notatki z wykładów.
Nie wiem co mnie kusi żeby jeszcze przejrzeć zdjęcia z bankietu. Oglądając
kolejne fotografie, trafiam na zdjęcie Bartka ze mną. Wyglądamy razem jak
idealnie dobrana para. Im dłużej na to patrzę, tym bardziej jestem w stanie uwierzyć,
że naprawdę będziemy razem i nie będę musiała już niczego przed nikim ukrywać.
-------------------
Bardzo dobrze pisało mi się część Mani, chyba powinnam zajmować się nią częściej. Propsuję piosenkę z soundtrack'a, jest bardzo inspirująca, polecam. Teraz powinno pojawić się kolejna część Charlotte na załamaniu nerwowym, więc tam już was odsyłam.
mam w głowie teraz niezapomniane "co to jest mezalians?"
OdpowiedzUsuńno ale nieważne. bardzo miło i przyjemnie tutaj. Bartuś, weź może rzuć już tą dziewczynę, będzie problem z głowy.
Chciałam powiedzieć, że jestem bardzo do dupy, że mnie tu wcześniej nie było. Ale wszystko nadrobię! Wszystko!
OdpowiedzUsuń1 - Przepraszam za spam, debilny telefon pociska komentarze razy milion
Usuń2 - Kopnij mnie przy okazji, że ja tu dopiero teraz!
3 - Ojej, kupiłaś mnie!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńojej. lubię każde zdanie tego rozdziału! Zbysio w formie. Zu w formie. Kura w formie. typowo.
OdpowiedzUsuńi ogólnie jaram się tym opowiadaniem tak jak jarałam się mld i po cichu liczę, że skończy się ono troszkę inaczej niż pierwowzór, bo od zawsze shippowałam Zuzkę i Kuraka, o! a teraz jest Mania, więc w razie czego Michał nie będzie smutny :P
Jak siatkarz to "dla dobra ogółu odpuścić" :D
OdpowiedzUsuńFajnie Ci ten rozdział wyszedł chociaż nie wiem co to ma być między Miskiem, a Mańką :P
I przepraszam, że tak długo zwlekałam z czytaniem.
Yyy...ale on jej albo złamie serce, albo ta Kamila się w to wpląta.