poniedziałek, 3 sierpnia 2015

12.


Mania

Baby you need to leave,
 cause i'm getting drunk on your noble deeds 
it doesn't matter that they don't get done 
when i feel this cold they're like the fucking sun

       Zapalam papierosa pewna, że minie jeszcze trochę czasu zanim moje rodzeństwo dotrze pod teatr. Mijają mnie redakcyjni znajomi, mijają siatkarze i siatkarki sami, albo ze swoimi drugimi połówkami. Mija mnie także Bartek. Witamy się uśmiechem i kiwnięciem głowy, nie zamieniamy ani słowa. Za chwilę podjeżdża taksówka z Zuzą, Zibim i Michałem w środku. Zuzka wygląda jak najpiękniejszy diament świata, jak najdroższa laleczka porcelanowa. Jestem pewna, że nie będzie faceta, który się za nią dziś nie obejrzy.
   -Powinienem was obydwie przyczepić kajdankami do siebie i pilnować – mruczy Zbyszek na powitanie. Gaszę papierosa obcasem szpilek i pozwalam się wziąć mojemu braciszkowi pod ramię.
   -Pamiętaj tylko, że to ja, nie Zuza, jestem w związku – szepczę mu na ucho.
   -I co z tego? – wzrusza ramionami. – To nic nie znaczy. Paru siatkarzy jest bez dziewczyn…
   -Na przykład Bartek.
   -Bartek jest bez Kamili?
        Przytakuję, jednocześnie oddając płaszcz szatniarzowi. Zuzka prowadzi ożywioną dyskusję z Miśkiem, spokojni, że nas nie słyszą, wracamy ze Zbyszkiem do tematu naszej rozmowy.
   -Ja nie chcę nic insynuować, ale lepiej dmuchać na zimno – mówię szeptem. – I ty, i ja zdajemy sobie sprawę, że oni na siebie lecą. To nawet widać.
   -Dwa tygodnie temu spędzili razem weekend u niego.
   -Skąd wiesz?
   -Bo zadzwoniłem spytać się Bartka, czy będzie u nas dzisiaj nocował i tak jakoś od słowa do słowa przyznał, że ona u niego była. W sumie nadal nie wiem, gdzie on się zatrzymał.
   -Może Kamila jeszcze przyjedzie?
        Nasze nadzieje rozwiewa nie kto inny, jak Bartek. Gdy tylko nas zauważa, podchodzi, na samym początku witając się z Zuzą. Wymieniamy z Zibim znaczące spojrzenia. Może po Zuzie trudno coś poznać, ale po Bartku widać, że między nimi iskrzy. Zuzka jest wybitną artystką jeśli chodzi o uczucia i tak łatwo się do nich nie przyznaje, w przeciwieństwie do mnie. Podejrzewając Zibiego o rzucanie komentarzy z podtekstem, z ulgą reaguję na dołączenie do nas Kłosa i Zatorskiego, którzy tak jak Bartek przybyli sami na galę. To oni zabierają Kurka i siadają razem parę rzędów przed nami. Z całej tej farsy interesują mnie wyłącznie nagrody. Statuetkę dla najlepszego siatkarza zgarnia Bartek, na co Zuza uśmiecha się z satysfakcją.
   -Wiedziałam, że tak będzie – mówi mi. – Zasłużył na to.
         W odpowiedzi na jej słowa uśmiecham się. Albo popadamy w paranoję, albo mamy z Zibim rację. To jedyny raz, gdy chcę się pomylić. W kategorii dla najlepszego debiutu wygrywa Michał. Zuzka rzuca się mu na szyję, co pokazują kamery na scenie.
   -Mam nadzieję, że Bartek to widzi – szepcze Zibi.
   -Przecież on wie, że Zuz i Michał się przyjaźnią – zauważam. – Wszyscy o tym wiedzą.
         Zbyszek nie komentuje tego w żaden sposób, krzyczy do schodzącego po nagrodę Miśka, że jest z niego dumny. Michał dziękuje swoim trenerom, rodzicom, także nam. Po całej uroczystości idziemy na bankiet i pierwsze, co robimy, to wznosimy toast za nagrodę Kubiaka. Zbyszek dba o to, byśmy trzymali się całą czwórką razem. Podczas wywiadów biorę Zuzkę na dwór na papierosa, a od razu po powrocie dołączamy do chłopaków. Wszystko idzie wręcz idealnie do momentu, gdy Zbyszkowi w oko nie wpada jakaś dziewczyna. Po cichu odchodzi by móc wybadać, czy owa niewiasta jest warta jego zachodu. Za chwilę, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojawia się przy nas Bartek i prosi Zuzę do tańca. Oboje znikają gdzieś w tłumie, ja zostaję sama z Michałem. Kiedy tańczymy nie mogę oderwać od niego wzroku, choć nie czuję do niego nic oprócz pewnego rodzaju siostrzanego przywiązania. Odkąd Zibi poznał Michała, Kubi dopełnia naszą trójkę.
   -Jesteś za dobry na ten świat, wiesz? – opieram głowę o jego ramię, gdy zaczyna lecieć jakaś pościelówa. Misiek śmieje się krótko, przegarnia moje włosy na bok by delikatnie musnąć ustami mój policzek.
   -Mania, dobrze się czujesz?
   -Świetnie, tylko ta piosenka jest do dupy.
   -Czyli tobie też się nie podoba? To idziemy na drinka!
        Zadowoleni siadamy z boku, co jakiś czas zamawiamy kolejne drinki, śmiejemy się, obgadujemy każdego, kto pojawi się w zasięgu naszego wzroku. Bawię się doskonale, nawet nie pamiętam, z kim i gdzie ostatnio tak dobrze się bawiłam. Jest nam strasznie wesoło, bawi nas dosłownie wszystko.
   -Oni już chyba nie wrócą – oznajmiam dopijając drinka. – Oni, to znaczy Zibi i Zuza.
   -No i co? – Misiek wzrusza ramionami. – Źle ci ze mną? Mi tam z tobą dobrze. Ja rozumiem, nie jestem Dorotą, ale nie jestem aż taki zły, co nie?
   -Jesteś idealny.
   -Nikt mi tego nigdy nie powiedział.
        Dłoń Michała zamyka się na mojej. Uśmiechamy się do siebie nieznacznie, zdecydowanie nie wyglądamy teraz na dwójkę przyjaciół, tylko na dwoje dorosłych ludzi, którzy są na randce i nie bardzo wiedzą, jak mają się na niej zachować.
   -Chodźmy stąd – rzuca Michał. – Nic tu po nas.
        Chwilę potem znajdujemy się przed budynkiem teatru. Nie do końca pewni gdzie chcemy iść, decydujemy się dreptać przed siebie. Na chodnikach jest dość ślisko, trzymam Miśka mocno za dłoń by nie wywalić się na moich zbyt wysokich jak na tę porę roku obcasach. Na Nowym Świecie ciągle wiszą pozostałości po bożonarodzeniowych ozdobach, co Kubiak głośno i dosadnie komentuje. Ja komentuję parę innych rzeczy, które zdecydowanie mi się tu nie podobają, na przykład to, że powinnam iść do łazienki a nie mogę, bo z dwóch lokali zdążyli nas wywalić tylko dlatego, że jesteśmy pijani. W końcu udaje nam się wsiąść do metra. Jedzie z nami garstka ludzi w stanie mocno podobnym do naszego, ale to my stanowimy największy obiekt zainteresowania. Mam dosyć moich butów i długiej sukienki, boli mnie głowa i zaraz usnę, z kolei Michał usilnie powstrzymuje się od zwrócenia zawartości swojego żołądka na podłogę. Ledwo docieramy do mieszkania, ale przez ten spacer czujemy się i tak o wiele lepiej.
   -Możesz spać ze mną – mówi Kubiak rozpinając mi sukienkę. – Zuza pewnie niedługo wróci. Ej, a gdzie ona w ogóle jest?
   -No przecież do mnie dzwoniła gdy szliśmy na metro – daję mu ręką znać by się odwrócił, bo chcę się przebrać w jedną z koszulek wyciągniętych Zuzce z szafy. – Bartek się najebał i pojechała z nim do hotelu.
   -On jest jeszcze gorszy od nas! Mogę się już odwrócić?
   -Możesz.
         Misiek patrzy się na mnie ze zmrużonymi oczami. Zagryza wargi, chce podejść bliżej, ale szybko się cofa.
   -No to… to dobranoc – mówi. – Jakby śniły ci się jakieś potwory to wiesz, gdzie mnie szukać.
   -Dobranoc, Michał – uśmiecham się. – Dziękuję za ten wieczór. A jakby tobie się śniły duchy twoich byłych, to jestem tutaj.                                   

Zuza

I'm here trying not to bite your neck 
but it's beautiful and i'm gonna get 
so drunk on you and kill your friends,
 and you'll need me 
and we can be obsessed

   -Nie powinniśmy tu tego robić.
        Wyjmuję z torebki zapasową parę pończoch, zdejmuję te porwane i zakładam nowe. Jestem wściekła na siebie, że tak łatwo uległam Bartkowi.
   -Przestań, przecież nic się nie stało – Kura zapina guziki swojej koszulki. Tak, zupełnie nic, tylko pieprzyliśmy się w cholernie niewygodnym schowku, gdzie w każdej chwili mógł nas ktoś przyłapać.
   -I co ja powiem Zbyszkowi i Mańce?
   -Że byłaś na papierosie?
   -Uważasz, że ode mnie czuć papierosem? Nie było nas oboje, Zibi i tak zaczął już coś podejrzewać. I zamiast się tak głupowato uśmiechać lepiej wymyśl, co stało się z moimi włosami.
   -Spadł ci na nie pająk.
   -Pająk?
   -Tak. Pająk. Zaczęłaś panikować, przecież ty nie lubisz pająków.
        Pomysł Bartka tak mnie powala, że nie mogę przestać się śmiać. Spoglądam na niego. W garniturze wygląda wyjątkowo przystojnie. Zanim zdążam coś powiedzieć, czuję jego dłoń delikatnie gładzącą mój policzek.
   -Wcale nie musimy tam wracać – mruczy.
   -Nie?
   -Nie. Możemy pojechać do mnie do hotelu.
   -I co ja powiem Zibiemu?
   -Że wyrwałaś jakiegoś kelnera.
   -Zbysio zacząłby mi wyrzucać mezalians.
   -Ty się tylko nim przejmujesz – Kura nakręca kosmyk moich włosów na palec. – A ja? Nie wiem, kiedy się teraz zobaczymy…
   -Nie – obciągam w dół sukienkę. – Nigdzie z tobą nie pojadę. Idziemy teraz zapalić, znaczy ja się gdzieś schowam, ty mi potowarzyszysz i wracamy na parkiet.
   -Zuziu, Zuzanko, Zuzeczko… ja i ty, my, razem, sami, czy to nie brzmi kusząco?
        I znów ulegam. Z taksówki dzwonię do Mańki, że Bartek strasznie źle się czuje bo się nawalił, więc jadę z nim do hotelu. Bartosz się podśmiewa, kierowca taksówki też, ja próbuję zachować powagę. W pokoju znów rzucamy się na siebie, ale jesteśmy o wiele bardziej delikatniejsi i spokojniejsi niż w tym okropnym schowku. Po wszystkim bierzemy wspólny prysznic i z zamówionym przez Bartka szampanem siedzimy w szlafrokach przy ogromnym oknie, patrząc się na śpiące miasto.
   -Wykorzystujesz to, że jestem w tobie beznadziejnie zakochana. Tak się nie robi, Bartoszku.
   -Byłaś już w kimś naprawdę zakochana?
   -Nie nie nie Bartoszku – kręcę głową. – Nie będę o tym rozmawiać. Nie chcę sobie tego przypominać, bo to mnie trochę bolało. Jego zresztą też.
   -Zbyszek zadziałał?
   -Gdyby był siatkarzem Zibi dla dobra ogółu by mu odpuścił, a że nie był… Nieważne.
   -A jak to było z Mańką i Łukaszem?
   -Spotykali się przez trzy lata, nawet chyba więcej. To był związek na odległość ale radzili sobie bardzo dobrze. Potem Łukasz zmienił klub z Jastrzębskiego na Mediolan i tam ją zdradził, nawet bardzo tego nie ukrywał. Mania długo nie mogła się z tego otrząsnąć. Zbyszek wtedy strasznie szalał, myślałam, że ze złości rozwali cały świat. Mówił, że my dwie nie potrafimy się dobrze zakochać. Od tamtej pory dokładnie pilnuje tego, z kim się zadajemy. Ot, cała historia.
        Bartek milczy.
   -Wystraszyłam cię nim? – pytam nieśmiało. Kura śmieje się i delikatnie całuje mnie w czoło.
   -Nie, myślałem o czymś zupełnie innym.
   -O czym?
   -O tym, że znamy się tyle lat, a dopiero teraz coś między nami jest. Może gdybym wcześniej się w tobie zauroczył, to…
   -To co?
   -Może właśnie szykowalibyśmy się do ślubu?
   -Naprawdę uważasz, że w wieku prawie dwudziestu dwóch lat chciałabym się hajtać?
   -A co w tym złego?
   -Wszystko!
        Kurkowi wyraźnie nie podoba się moja odpowiedź. Krzywi się i odwraca ode mnie wzrok.
   -Jesteś strasznie podobna do Zbyszka – mówi. – Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.
   -Co ma do tego Zibi? – irytuję się. – Przypominam ci, że nie jestem twoją jedyną dziewczyną. Zamiast uganiać się za nią, mogłeś równie dobrze wziąć się za mnie, skoro od dawna tak bardzo mnie chciałeś.
   -O, to takie unoszenie się i odwracanie kota ogonem też masz po nim.
   -Jeśli mamy się dalej kłócić, to ja wracam do domu.
   -Już, koniec – Bartek mocno unieruchamia mnie w swoich ramionach. – Nie zdawałem sobie sprawy, że jesteś aż taką realistką.
   -Po prostu nie znoszę takiego gdybania – mruczę pozwalając, by pocałował mnie w szyję.
        
        Rano, kiedy się budzę, Bartek już nie śpi. Leży na boku, dotyka opuszkami palców moich obojczyków.
   -Nie mogę się na ciebie napatrzeć – uśmiecha się. – Dzień dobry, kochanie.
   -Nie wiem, czy taki dobry – podnoszę się do pozycji siedzącej i sięgam po komórkę. – Muszę zadzwonić do Mańki żeby po mnie przyjechała i przywiozła jakieś ciuchy na przebranie.
   -Już? – Kura robi smutną minę. – Zuziu, no poleżmy jeszcze odrobinkę razem!
   -Bartusiu, cicho – kładę mu palec na usta i wykręcam numer do Mani. W słuchawce słyszę jakiś bełkot, obstawiam, że wczoraj musiała nieźle z chłopakami zabalować. – Żyjesz?
   -Nie bardzo.
   -No właśnie tak słyszę. Gdzie jesteś?
   -W twoim łóżku.
   -W moim łóżku? A chociaż sama?
   -Niby z kim miałabym być? Trochę za dużo z Michałem wczoraj wypiliśmy i razem do was wróciliśmy.
   -A on też jest tak skacowany jak ty?
   -No. Zibi nie jest.
   -Zjebi mnie nie ratuje.
   -Po co tak w ogóle dzwonisz? Coś się stało z Bartkiem?
   -Nie, z Bartkiem jest już wszystko okej, żyje, trochę wczoraj porzygał sobie. Potrzebuję jakichś ciuchów do przebrania.
   -No to zaraz wyślę Zbyszka, to od razu cię zabierze.
   -Nie nie nie nie nie, gestapowiec przyjedzie i zrobi nam jesień średniowiecza.
   -Zuza, nie przesadzaj, do niczego się nie przyczepi.
   -Chcesz się założyć?
        Pewnie, że wygrałam. Bartek udaje skacowanego po całej nocy spędzonej w kiblu, specjalnie otworzyliśmy okna w pokoju żeby było czuć, że wietrzyliśmy, a kieliszki i butelkę z szampanem schowaliśmy za szafkę. Zibi wypytuje nas o każdą wspólnie spędzoną minutę a kiedy wahamy się w odpowiedzi, zadaje kolejne ‘pomocnicze’ pytania. Świadoma tego, że byle głupstwem mogę nas albo wydać albo wzbudzić podejrzenia, staram się nie denerwować na Zbyszka, w myślach wyzywając go od najgorszych matołów. Wreszcie odpuszcza i zaczyna opowieść o lasce, którą to ‘zwyobracał’. Oboje z Bartkiem przytakujemy, co raz się uśmiechając bądź śmiejąc razem z moim durnym bratem. Wreszcie wracamy do mieszkania, gdzie z kolei to Mańka bierze mnie na przesłuchanie. Wygląda dużo lepiej niż się spodziewałam. Serwuję jej taką samą wersję wydarzeń co Zbyszkowi. Na moje odwieczne życiowe nieszczęście sprawy komplikują się przed treningiem. Siedzimy w szatni, właściwie kończmy się przebierać i za chwilę wychodzimy na halę.
   -A no właśnie, Zuza – zaczepia mnie przy wszystkich Anka. – Wczoraj szłam na imprezę i widziałam cię wysiadającą z taksówki z Bartkiem Kurkiem. Jak tam udała się noc?
   -On był najebany – nie podnoszę głowy znad wiązania sznurówki. – Po prostu odstawiłam go do hotelu.
   -No proszę cię, żadne z was nie wyglądało na pijanych! – Anka drąży temat nie zdając sobie sprawy, że za parę sekund rzucę się na nią z pięściami. – No nam się nie przyznasz?
   -Nie dość, że głucha, to jeszcze i ślepa – warczy Iga do Ani i wyciąga mnie z szatni. – Mogłabyś być bardziej dyskretna.
   -Skąd miałam wiedzieć, że ona nas widzi?!
   -Jak się wiąże z zajętym facetem, to trzeba mieć oczy wszędzie, nawet w dupie!
        Wzdycham ciężko i wchodzę za Igą na halę. Cały trening idzie nam źle, trener ciągle się denerwuje i nieustannie poprawia każdą z nas. Wszystkie jesteśmy wykończone, po treningu prawie nie rozmawiamy i poza pożegnaniem rozchodzimy się w ciszy. W domu zbieram resztki sił i włączam komputer aby dosłać Idze notatki z wykładów. Nie wiem co mnie kusi żeby jeszcze przejrzeć zdjęcia z bankietu. Oglądając kolejne fotografie, trafiam na zdjęcie Bartka ze mną. Wyglądamy razem jak idealnie dobrana para. Im dłużej na to patrzę, tym bardziej jestem w stanie uwierzyć, że naprawdę będziemy razem i nie będę musiała już niczego przed nikim ukrywać.

-------------------

Bardzo dobrze pisało mi się część Mani, chyba powinnam zajmować się nią częściej. Propsuję piosenkę z soundtrack'a, jest bardzo inspirująca, polecam. Teraz powinno pojawić się kolejna część Charlotte na załamaniu nerwowym, więc tam już was odsyłam. 

7 komentarzy:

  1. mam w głowie teraz niezapomniane "co to jest mezalians?"
    no ale nieważne. bardzo miło i przyjemnie tutaj. Bartuś, weź może rzuć już tą dziewczynę, będzie problem z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam powiedzieć, że jestem bardzo do dupy, że mnie tu wcześniej nie było. Ale wszystko nadrobię! Wszystko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 - Przepraszam za spam, debilny telefon pociska komentarze razy milion
      2 - Kopnij mnie przy okazji, że ja tu dopiero teraz!
      3 - Ojej, kupiłaś mnie!

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. ojej. lubię każde zdanie tego rozdziału! Zbysio w formie. Zu w formie. Kura w formie. typowo.
    i ogólnie jaram się tym opowiadaniem tak jak jarałam się mld i po cichu liczę, że skończy się ono troszkę inaczej niż pierwowzór, bo od zawsze shippowałam Zuzkę i Kuraka, o! a teraz jest Mania, więc w razie czego Michał nie będzie smutny :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak siatkarz to "dla dobra ogółu odpuścić" :D
    Fajnie Ci ten rozdział wyszedł chociaż nie wiem co to ma być między Miskiem, a Mańką :P
    I przepraszam, że tak długo zwlekałam z czytaniem.
    Yyy...ale on jej albo złamie serce, albo ta Kamila się w to wpląta.

    OdpowiedzUsuń